piątek, 15 lutego 2013

#4 - Tajemnica



Louis przebudził się w środku nocy, wtulony w Harry'ego. W sypialni było ciemno i duszno, więc starszy chłopak delikatnie wyplątał się z objęć Styles'a i uchylił okno. Świeże, zimowe powietrze wpadło do pokoju natychmiast, a lekki wiatr uderzył Tomlinson'a w twarz. Usiadł na krześle i patrzył przez okno. Na pustą ulicę, migającą latarnię, ciche domy. Wszystko pogrążone było w głębokim śnie, tylko nie on.
Znów się bał. Zbliżyli się, a to prowadzi tylko do jednego. Nie chciał końca. Całe lata było mu ciężko, a najgorszy szok przeżył, gdy spotkali się na scenie. Jego serce stanęło. Gdy zostali połączeni w zespół, w pierwszej chwili chciał uciec. Jak najdalej. Lecz po chwili namysłu, został. Spowodowane to było chęcią spełnienia marzeń, ale także znów chciał poczuć jego bliskość.
Dlaczego znów? Wrócił pamięcią do dnia, w którym wszystko się zaczęło. Sypać.
Louis dowiedział się, że muszą wyjechać. Musiał wyprowadzić się z Holmes Chapel, miejsca, w którym spędził ostatnie lata- z powrotem do Doncaster. Choć urodził się w tamtym mieście, to tutaj spędził najlepsze chwile. Holmes Chapel było domem. Tutaj miał przyjaciela.
Od trzech dni myślał, jak uświadomić najważniejszą osobę o tym, że musi ją opuścić. Zbierał się i za każdym razem, gdy młodszy chłopak był już obok, tchórzył. Zwyczajnie bał się, choć nie do końca był pewien, czego. Strach – To uczucie zawsze miało największą siłę nad Tomlinson'em.
Tamtego dnia usiadł na rozgrzanych od słońca schodach domu i delikatnie zmrużył oczy, czekając na przyjaciela. Czekał długo, aż postanowił zadzwonić. Telefon odebrała mama młodszego chłopca.
-Louis? Przyjedź do szpitala!- Jej głos był roztrzęsiony. Wtedy chłopak rzucił się biegiem w stronę budynku, nie zważając na nic.
Jego przyjaciel był w śpiączce. Uległ wypadkowi samochodowemu, gdy szedł do Tomlinson'a. Lekarze mówili, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za pamięć. Wtedy wszyscy byli pewni, że jeśli chłopiec się wybudzi, nie będzie pamiętać zupełnie nic.
Tommo podjął decyzję. By nie ranić jego kruchych uczuć poprosił, by nikt nie wspominał przyjacielowi o Lou. By zniszczyli wszystkie dowody ich przyjaźni. Sam postanowił, że już nigdy więcej się nie spotkają.
Boo Bear otarł łzy, które spłynęły po jego policzkach. Znów poczuł ból, na wspomnienie jednego z najgorszych wyborów życia. Mógł mu przypomnieć. O każdej spędzonej razem chwili. Kto wie, może teraz wszystko wyglądałoby inaczej, a oni przez ten czas byliby przyjaciółmi? Choć może byliby kimś więcej. W końcu los postawił ponownie Hazzę na jego drodze. Czy to znaczy, że byli sobie przeznaczeni?
Obaj siedzieli na marmurowych schodach, skąpani w blasku pełni księżyca. Ich różnica wieku, nie przeszkadzała w ich przyjaźni, która była najważniejsza. 3 lata różnicy to jednak nie było tak wiele.
Harry miał wówczas 14 lat, a Louis 17 rocznikowo. Rozmawiali do późna, rozkoszując się każdą chwilą obok siebie. Uwielbiali ten czas, gdy byli obok siebie. Curly przysunął się bliżej starszego chłopaka, delikatnie go obejmując.
-Kocham cię, Louis. Z całego serca.- Wyszeptał, spuszczając wzrok. Tommo uśmiechnął się delikatnie i mocniej przycisnął przyjaciela do siebie.
-Ja ciebie też.- Odpowiedział, patrząc w gwiazdy.
-Nie. Kocham cię, ale nie tak, jak myślisz...- Dodał pośpiesznie Styles. Lou głęboko westchnął, myśląc nad słowami młodszego chłopca.
-Wiem.- Zapewnił. Nie chciał, by Harry się w nim zakochał. Był młody i przystojny, dlaczego więc miałby pokochać zwykłego Louis'a?
Bał się, że to zniczy ich przyjaźń. Ponownie się bał...
Tomlinson pośpiesznie wstał z krzesła i udał się do salonu, gdzie położył się na środku podłogi i czekał.
Najpierw przez jego ciało przeszła fala dreszczy, a następnie zostało całkowicie sparaliżowane. Próbował nie wydać z siebie dźwięków bólu, choć te niemal wyrywały się z jego ust. Zacisnął powieki, by z oczu nie poleciały łzy. Bał się. Tak cholernie bał się utraty najdroższej mu osoby, tym bardziej, że w końcu przyznał się do tego, że kocha Styles'a.
Sam był sobie winien. Gdyby podjął inną decyzję, wszystko potoczyłoby się inaczej. Choć czy wtedy byliby razem i spełniali marzenia?
Każdy wybór ma swoje plusy, ale także minusy. W końcu uczymy się na błędach.
Tylko czy nauczka dla Louis'a będzie sroga, czy delikatna? Czy Harry zrozumie sytuację i to, że starszy nie chciał ranić go wyjazdem?
Tomlinson odzyskał władzę w kończynach i usiadł na kanapie. Pozwolił emocją ulecieć, a wtedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Wstał, ubrał się i wybiegł z domu, by ponownie wybuchnąć głośnym szlochem. Nie chciał obudzić Hazzy.
Usiadł na trawie pod drzewem. Między przerwami w głośnym szlochu, targały nim spazmatyczne dreszcze. Było mu zimno, ale starał się to wytrzymać.
Nagle coś sobie uświadomił. W momencie, w którym niechcący stłukł kolano, a z niego poleciała strużka krwi, zorientował się. Inny ból na chwilę odwraca uwagę od bólu spowodowanego strachem.
Pobiegł do sklepu i kupił ją. Jedną, srebrną, ostrą. Oprócz niej kilka gaz oraz bandaży, a także środek odkażający. Znów się bał, ale adrenalina wzięła górę. Chciał tego.
Przejechał żyletką po gładkiej skórze nadgarstka. Zacisnął usta oraz powieki, nie mogąc znieść bólu. Początkowo był silny, ale po chwili dawał ukojenie. Louis jednak nie trwał długo w tym błogim stanie. Odkaził rany i zawinął bandażami, by szybciej się zasklepiły. Pośpiesznym krokiem wrócił do domu, a zaraz po przekroczeniu progu lekko się zdziwił. W salonie paliło się światło, a na kanapie patrząc w ścianę siedział Harry. Od razu dopadł do Tomlinson'a, mocno go tuląc.
-Lou, gdzie byłeś?- Spytał z przejęciem w głosie. Starszy chłopak odwrócił głowę, bojąc się spojrzeć Styles'owi w oczy. Wiedział, że w nich kryje się cała prawda.
-Nie mogłem spać.- Wyszeptał Boo Bear. Mimo iż Curly wyczuł, że coś jest nie tak, odpuścił. Po prostu namiętnie pocałował Louis'a, rozkoszując się smakiem jego ust i bliskością jego zmarzniętego ciała.
-A co ty na to, żebym cię rozgrzał?- Szepną Hazza, przygryzając dolną wargę.
-Harreh... Ty niewyżyty dzieciaku! - Zaśmiał się Tommo. Popatrzył w oczy młodszego i musnął jego usta z czułością. - Nie dziś, ale niedługo na pewno.- Mruknął mu do ucha, prowadząc do sypialni. Po kilku minutach obaj chłopcy słodko spali w swoich objęciach, nie martwiąc się tym, co czekać ich będzie w przyszłości.

+ Tragedia.... No cóż. Nie będę się wypowiadać na temat tego... Czegoś. Jak widzicie jest dłuższy niż poprzednie : )
Jak widzicie, dobrnęliśmy do tajemnicy Louis'a. Cóż... Wyobrażałam to sobie inaczej, więc nie zdziwię się, jeśli wam się nie spodoba. Całkowicie Spieprzyłam Sprawę. Odpuszczę sobie to, że komentarz oznacza szacunek dla autora... Przy tym rozdziale nawet na komentarz nie zasługuję. 

4 komentarze:

  1. Jednym słowem boski strasznie mi się podoba czekam na kolejny www.diall-love-4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahha, znów mnie rozbawiłaś. Naprawdę nie wiem co ci się w tym może nie podobać... Dla mnie jest niesamowite!
    Tajemnica Lou... jakoś nie mogę znaleźć słów, żeby ją opisać. Czegoś takiego się nie spodziewałam. To jednocześnie smutne i strasznie romantyczne. Musi mu być z tym strasznie ciężko. Zastanawiam się, czy w końcu opowie o tym Hazzie. Na pewno to by mu lepiej zrobiło niż żyletka :c
    I cieszę się, że jest dłuższy niż zwykle! W dodatku dzisiaj wyjeżdżam, więc jest to dla mnie miłą niespodzianką :)
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie dobry jak ten! W sumie co ja piszę, na pewno będzie rewelacyjny! xx ~@julie_valerie

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, jakie to świetne! Jezu... Takiej 'tajemnicy' się nie spodziewałam! Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń