Louis przebudził się w środku nocy,
wtulony w Harry'ego. W sypialni było ciemno i duszno, więc starszy
chłopak delikatnie wyplątał się z objęć Styles'a i uchylił
okno. Świeże, zimowe powietrze wpadło do pokoju natychmiast, a
lekki wiatr uderzył Tomlinson'a w twarz. Usiadł na krześle i
patrzył przez okno. Na pustą ulicę, migającą latarnię, ciche
domy. Wszystko pogrążone było w głębokim śnie, tylko nie on.
Znów się bał. Zbliżyli się, a to
prowadzi tylko do jednego. Nie chciał końca. Całe lata było mu
ciężko, a najgorszy szok przeżył, gdy spotkali się na scenie.
Jego serce stanęło. Gdy zostali połączeni w zespół, w pierwszej
chwili chciał uciec. Jak najdalej. Lecz po chwili namysłu, został.
Spowodowane to było chęcią spełnienia marzeń, ale także znów
chciał poczuć jego bliskość.
Dlaczego znów? Wrócił pamięcią do
dnia, w którym wszystko się zaczęło. Sypać.
Louis dowiedział się, że muszą
wyjechać. Musiał wyprowadzić się z Holmes Chapel, miejsca, w
którym spędził ostatnie lata- z powrotem do Doncaster. Choć
urodził się w tamtym mieście, to tutaj spędził najlepsze chwile.
Holmes Chapel było domem. Tutaj miał przyjaciela.
Od trzech dni myślał, jak
uświadomić najważniejszą osobę o tym, że musi ją opuścić.
Zbierał się i za każdym razem, gdy młodszy chłopak był już
obok, tchórzył. Zwyczajnie bał się, choć nie do końca był
pewien, czego. Strach – To uczucie zawsze miało największą siłę
nad Tomlinson'em.
Tamtego dnia usiadł na rozgrzanych
od słońca schodach domu i delikatnie zmrużył oczy, czekając na
przyjaciela. Czekał długo, aż postanowił zadzwonić. Telefon
odebrała mama młodszego chłopca.
-Louis? Przyjedź do szpitala!- Jej
głos był roztrzęsiony. Wtedy chłopak rzucił się biegiem w
stronę budynku, nie zważając na nic.
Jego przyjaciel był w śpiączce.
Uległ wypadkowi samochodowemu, gdy szedł do Tomlinson'a. Lekarze
mówili, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za
pamięć. Wtedy wszyscy byli pewni, że jeśli chłopiec się
wybudzi, nie będzie pamiętać zupełnie nic.
Tommo podjął decyzję. By nie
ranić jego kruchych uczuć poprosił, by nikt nie wspominał
przyjacielowi o Lou. By zniszczyli wszystkie dowody ich przyjaźni.
Sam postanowił, że już nigdy więcej się nie spotkają.
Boo Bear otarł łzy, które spłynęły po jego policzkach. Znów
poczuł ból, na wspomnienie jednego z najgorszych wyborów życia.
Mógł mu przypomnieć. O każdej spędzonej razem chwili. Kto wie,
może teraz wszystko wyglądałoby inaczej, a oni przez ten czas
byliby przyjaciółmi? Choć może byliby kimś więcej. W końcu los
postawił ponownie Hazzę na jego drodze. Czy to znaczy, że byli
sobie przeznaczeni?
Obaj siedzieli na marmurowych schodach, skąpani w blasku pełni księżyca. Ich różnica wieku, nie przeszkadzała w ich przyjaźni, która była najważniejsza. 3 lata różnicy to jednak nie było tak wiele.
Obaj siedzieli na marmurowych schodach, skąpani w blasku pełni księżyca. Ich różnica wieku, nie przeszkadzała w ich przyjaźni, która była najważniejsza. 3 lata różnicy to jednak nie było tak wiele.
Harry miał
wówczas 14 lat, a Louis 17 rocznikowo. Rozmawiali do późna,
rozkoszując się każdą chwilą obok siebie. Uwielbiali ten czas,
gdy byli obok siebie. Curly przysunął się bliżej starszego
chłopaka, delikatnie go obejmując.
-Kocham cię,
Louis. Z całego serca.- Wyszeptał, spuszczając wzrok. Tommo
uśmiechnął się delikatnie i mocniej przycisnął przyjaciela do
siebie.
-Ja ciebie
też.- Odpowiedział, patrząc w gwiazdy.
-Nie. Kocham
cię, ale nie tak, jak myślisz...- Dodał pośpiesznie Styles. Lou
głęboko westchnął, myśląc nad słowami młodszego chłopca.
-Wiem.-
Zapewnił. Nie chciał, by Harry się w nim zakochał. Był młody i
przystojny, dlaczego więc miałby pokochać zwykłego Louis'a?
Bał się, że
to zniczy ich przyjaźń. Ponownie się bał...
Tomlinson pośpiesznie wstał z krzesła i udał się do salonu,
gdzie położył się na środku podłogi i czekał.
Najpierw przez jego ciało przeszła fala dreszczy, a następnie
zostało całkowicie sparaliżowane. Próbował nie wydać z siebie
dźwięków bólu, choć te niemal wyrywały się z jego ust.
Zacisnął powieki, by z oczu nie poleciały łzy. Bał się. Tak
cholernie bał się utraty najdroższej mu osoby, tym bardziej, że w
końcu przyznał się do tego, że kocha Styles'a.
Sam był sobie winien. Gdyby podjął inną decyzję, wszystko
potoczyłoby się inaczej. Choć czy wtedy byliby razem i spełniali
marzenia?
Każdy wybór ma swoje plusy, ale także minusy. W końcu uczymy się
na błędach.
Tylko czy nauczka dla Louis'a będzie sroga, czy delikatna? Czy Harry
zrozumie sytuację i to, że starszy nie chciał ranić go wyjazdem?
Tomlinson odzyskał władzę w kończynach i usiadł na kanapie.
Pozwolił emocją ulecieć, a wtedy łzy zaczęły spływać po jego
policzkach. Wstał, ubrał się i wybiegł z domu, by ponownie
wybuchnąć głośnym szlochem. Nie chciał obudzić Hazzy.
Usiadł na trawie pod drzewem. Między przerwami w głośnym szlochu,
targały nim spazmatyczne dreszcze. Było mu zimno, ale starał się
to wytrzymać.
Nagle coś sobie uświadomił. W momencie, w którym niechcący
stłukł kolano, a z niego poleciała strużka krwi, zorientował
się. Inny ból na chwilę odwraca uwagę od bólu spowodowanego
strachem.
Pobiegł do sklepu i kupił ją. Jedną, srebrną, ostrą. Oprócz
niej kilka gaz oraz bandaży, a także środek odkażający. Znów
się bał, ale adrenalina wzięła górę. Chciał tego.
Przejechał żyletką po gładkiej skórze nadgarstka. Zacisnął
usta oraz powieki, nie mogąc znieść bólu. Początkowo był silny,
ale po chwili dawał ukojenie. Louis jednak nie trwał długo w tym
błogim stanie. Odkaził rany i zawinął bandażami, by szybciej się
zasklepiły. Pośpiesznym krokiem wrócił do domu, a zaraz po
przekroczeniu progu lekko się zdziwił. W salonie paliło się
światło, a na kanapie patrząc w ścianę siedział Harry. Od razu
dopadł do Tomlinson'a, mocno go tuląc.
-Lou, gdzie byłeś?- Spytał z przejęciem w głosie. Starszy
chłopak odwrócił głowę, bojąc się spojrzeć Styles'owi w oczy.
Wiedział, że w nich kryje się cała prawda.
-Nie mogłem spać.- Wyszeptał Boo Bear. Mimo iż Curly wyczuł, że
coś jest nie tak, odpuścił. Po prostu namiętnie pocałował
Louis'a, rozkoszując się smakiem jego ust i bliskością jego
zmarzniętego ciała.
-A co ty na to, żebym cię rozgrzał?- Szepną Hazza, przygryzając
dolną wargę.
-Harreh... Ty niewyżyty dzieciaku! - Zaśmiał się Tommo. Popatrzył
w oczy młodszego i musnął jego usta z czułością. - Nie dziś,
ale niedługo na pewno.- Mruknął mu do ucha, prowadząc do
sypialni. Po kilku minutach obaj chłopcy słodko spali w swoich
objęciach, nie martwiąc się tym, co czekać ich będzie w
przyszłości.
+ Tragedia.... No cóż. Nie będę się wypowiadać na temat tego... Czegoś. Jak widzicie jest dłuższy niż poprzednie : )
+ Tragedia.... No cóż. Nie będę się wypowiadać na temat tego... Czegoś. Jak widzicie jest dłuższy niż poprzednie : )
Jak widzicie, dobrnęliśmy do tajemnicy Louis'a. Cóż... Wyobrażałam to sobie inaczej, więc nie zdziwię się, jeśli wam się nie spodoba. Całkowicie Spieprzyłam Sprawę. Odpuszczę sobie to, że komentarz oznacza szacunek dla autora... Przy tym rozdziale nawet na komentarz nie zasługuję.
To jest zajebiste D: <3
OdpowiedzUsuńJednym słowem boski strasznie mi się podoba czekam na kolejny www.diall-love-4ever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHahha, znów mnie rozbawiłaś. Naprawdę nie wiem co ci się w tym może nie podobać... Dla mnie jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńTajemnica Lou... jakoś nie mogę znaleźć słów, żeby ją opisać. Czegoś takiego się nie spodziewałam. To jednocześnie smutne i strasznie romantyczne. Musi mu być z tym strasznie ciężko. Zastanawiam się, czy w końcu opowie o tym Hazzie. Na pewno to by mu lepiej zrobiło niż żyletka :c
I cieszę się, że jest dłuższy niż zwykle! W dodatku dzisiaj wyjeżdżam, więc jest to dla mnie miłą niespodzianką :)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie dobry jak ten! W sumie co ja piszę, na pewno będzie rewelacyjny! xx ~@julie_valerie
Boże, jakie to świetne! Jezu... Takiej 'tajemnicy' się nie spodziewałam! Czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuń