Z POWODU BRAKU CZASU I - BĄDŹMY SZCZERZY - BRAKU CZYTAJĄCYCH OPOWIADANIE ZOSTAJE ZAWIESZONE !
piątek, 27 września 2013
niedziela, 1 września 2013
#8 - Początek końca.
Louis i Harry ze śmiechem opuścili miejsce próby, kierując się do czarnego samochodu starszego chłopaka, by wrócić do apartamentu.
Próba choć z pozoru udana i wesoła, dla Tomlinson'a była zupełnie inna. W jego wnętrzu rosło uczucie niepokoju, kujące jego serce jak igła. Był rozkojarzony i wystraszony, jak w każdym momencie swojego życia.
Lecz tym razem było inaczej. Tego dnia był pewien, że stanie się coś złego; coś, co duży wpływ mieć będzie na przyszłość, nie tylko jego, ale także Styles'a.
Po powrocie, Harry poszedł do swojego pokoju, by się zdrzemnąć. Louis jednak, zaraz po tym, jak jego chłopak zniknął za drzwiami, wymknął się z mieszkania.
Pędem ruszył do miejsca, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Wyłączył telefon, siedząc przy brzegu Tamizy, będąc pewnym, że znajdzie tu chwilę spokoju.
Nie pragnął niczego więcej, jak chwili odpoczynku w samotności, gdzie mógłby wrócić pamięcią do tego okropnego dnia...
Louis wrócił do domu od Harry'ego późnym wieczorem. Zdejmując buty i odwieszając kurtkę udał się do salony, opadając na kanapę obok swojej sztywno siedzącej matki.
-Co tam?- Spytał, patrząc na migoczące światła telewizora. Kątem oka zerknął na swoją rodzicielkę, zauważając, jak ta z trudem przełyka ślinę.
Odwrócił się w stronę Johannah, zauważając, że w jej oczach zebrały się łzy.
-Musimy wrócić do domu.- Szepnęła kobieta, zaciskając powieki. Brwi Tomlinson'a złączyły się w dezorientacji.
-Przecież jesteśmy w domu.- Odpowiedział pewnie. Jay otworzyła oczy i przyjrzała się swojemu synowi.
-Do Doncaster, Louis. - Jej głos był drżący.
-N-nie... Nie możesz mi tego zrobić! - Wykrzyczał Louis, a następnie pobiegł do swojego pokoju.
Kolejne trzy dni spędził na wymyśleniu sposobu, jak powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi, że wyjeżdża. Za każdym razem, gdy Harry był obok, on po prostu tracił odwagę, by wyznać mu prawdę.
Tego dnia stwierdził, że jest gotowy. Czekał przed domem, siedząc na rozgrzanych schodkach, niecierpliwiąc się, ponieważ Curly się spóźniał. Pierwszy raz.
Wybrał numer przyjaciela, lecz zamiast usłyszeć jego ciepłego, zachrypniętego głosu, usłyszał zrozpaczony głos Anne.
-Louis? Przyjedź do szpitala! - Nim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć, Tommo już biegł w stronę budynku, z największą prędkością, na jaką tylko potrafił się zdobyć.
Dosłownie kilkanaście minut później stał przy łóżku przyjaciela, który był w głębokiej śpiączce.
Z jego oczu wypływały łzy, kreśląc drogę po jego bladych policzkach, a następnie skapując na podłogę. Jego dolna warga drżała, a on nie potrafił wydobyć z siebie żadnych dźwięków.
Zwyczajnie patrzył na nieruchomą twarz Harry'ego, czując, jakby umierało jego serce.
W końcu zebrał się w sobie, odwracając w stronę Anne, która siedziała na krześle z twarzą skrytą w dłoniach.
-Co się stało? - Spytał cichym, drżącym głosem. Kobieta spojrzała na niego, a jej oczy były czerwone i napuchnięte.
-On... Powiedział nam.- Z trudem przełknęła ślinę, patrząc na Louis'a, którego brwi złączyły się w niezrozumieniu.- Że Cię kocha. - Wyszeptała.- Ja... Kazałam mu się z Tobą nie spotykać... Harry zaczął płakać, krzyczeć... Wtedy wybiegł.- Anne wzięła głęboki, drżący oddech i spuściła wzrok.- Uderzył go samochód.
Nagle Tomlinson stracił władzę w nogach i z hukiem upadł na kolana, również skrywając twarz w dłonie.
Harry go kochał. Chciał z nim być, przez to omal nie stracił życia.
A jego matka tego nie akceptowała.
-Lekarz powiedział, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za pamięć.- Dodała kobieta. Głowa Louis'a momentalnie wystrzeliła w górę.
-Więc... Zrób wszystko, by mnie nie pamiętał. Zrób wszystko, by nie wiedział, że istniałem. - Poprosił.
Louis otrząsnął się ze wspomnienia, wycierając mokre policzki. Rozejrzał się dookoła, zauważając, że było już ciemno. Jednak nie miał ochoty odchodzić z tego miejsca. Bał się powrotu do rzeczywistości.
Leżał na ziemi, po prostu wpatrując się w granatowe niebo. Każda z gwiazd, na które patrzył, była inna. Choć z pozoru takie same, były różnej wielkości i świeciły inaczej; jedne mocniej, drugie mniej.
Dla Tomlinson'a chwila bez zmartwień i strachu była czymś nowym, cudownym i kompletnie odległym. Mimo całkowitego komfortu, czuł się dziwnie.
Wiedział, że gdzieś tam wszystko normalnie funkcjonuje. Harry zapewne martwi się o niego, jak i reszta przyjaciół. Fani zapewne też już wiedzą, że Louis zniknął. Rodzina, zdezorientowana, nie wie, co robić.
Nawiedzają ich okropne myśli, a wszystko przez to, że chłopak wyłączył telefon i przez chwilę zapragnął być sam, z dala od wszystkich. Poczuć się wolnym jak ptak, bez ograniczeń, paparazzich i wszystkich skandali.
Tomlinson chciał, by to nigdy się nie kończyło. Od razu pokochał tę wolność.
Tommo uśmiechnął się do siebie, wspominając ich pierwszy pocałunek.
-Wiesz, Louis... - Zaczął cichutko Harry, gdy na moment przestali grać w piłkę i położyli na trawie, by przez chwilę odpocząć. Upał tego lata był nie do zniesienia, jednak chłopcy nie chcieli marnować dnia, siedząc w domu i grając w gry.
Z drugiej strony, bieganie na słońcu i kopanie piłki było strasznie wyczerpującym zajęciem, jednak w swoim towarzystwie Harry i Louis tak tego nie odbierali. Kochali być ze sobą i robić cokolwiek, byleby tylko razem. Nie ważna była pogoda, czy pora dnia.
-Słucham.- Odpowiedział Lou. Leżał na trawie, z ręką podłożoną pod głowę i podziwiał idealnie czyste niebo. Słońce lekko go raziło, więc mrużył oczy, wodząc wzrokiem po cudownym błękicie.
Harry nagle poderwał się do pozycji siedzącej, wlepiając zagubione, zielone tęczówki w zieloną trawę. Tomlinson dołączył do niego, pocierając dłonią napięte ramię przyjaciela.
-Czy...- Głowa Styles'a momentalnie odwróciła się w stronę starszego przyjaciela. Jego szmaragdowe oczy błyszczały, a twarze znajdowały się milimetry od siebie.
Curly pochylił się, przywierając swoimi wargami do ust Lou.
Stado motyli rozproszyło się w brzuchu Tomlinson'a, gdy ten przymknął oczy, chwycił przyjaciela za kark, przyciągając bliżej, a ich usta zaczęły poruszać się w idealnej synchronizacji.
Jednak po chwili chłopak opamiętał się, odrywając od Harry'ego.
-Najlepiej o tym zapomnijmy.- Szepnął Tommo wstając i ruszając w stronę domu.
Louis westchnął, próbując stwierdzić, czy to wspomnienie było bardziej szczęśliwe, czy jednak bardziej smutne.
Było pośrednie, ale jeszcze tego samego dnia Harry udał się do Tomlinson'a, oboje wyjaśnili sobie wszystko i świetnie spędzili resztę wieczoru.
Chłopak westchnął, chwytając komórkę w dłoń. Włączył ją i czekał.
Po kilku sekundach pojawiły się miliony powiadomień, ale i też jedno połączenie przychodzące. Od mamy Lou.
-Halo?- Chłopak odebrał niemal od razu. Usłyszał szloch, a jego ciałem zawładnęły wyrzuty sumienia.Jednak z ust matki usłyszał inne słowo, nie to, którego się spodziewał.
-Harry...- Wyszeptała Jay. Serce chłopaka zamarło, a on z trudem przełknął ślinę.
-Co się stało, mamo?- Spytał cichym, drżącym głosem Louis.
-On znalazł zdjęcie.- Głos rodzicielki starszego chłopaka był zrozpaczony. Mózg Tomlinson'a pracował na najwyższych obrotach, jednak nie mógł niczego skojarzyć.- Wasze. Gdy obejmowaliście się. Gdy byliście mali. On już wie, Louis ! - Krzyknęła, a potem słychać było jedynie jej płacz.
Tommo zastygł. Nie potrafił się ruszyć, mrugnąć, czy nawet złapać choćby płytki oddech.
Strach go sparaliżował.
Strach przed tym, jak zareaguje Harry.
+ Ok, planuję jeszcze jeden rozdział i epilog xx Pozdrawiam.
Przepraszam, nie było zbytniego pomysłu na niego, sooooł.... Takie gówno.
Próba choć z pozoru udana i wesoła, dla Tomlinson'a była zupełnie inna. W jego wnętrzu rosło uczucie niepokoju, kujące jego serce jak igła. Był rozkojarzony i wystraszony, jak w każdym momencie swojego życia.
Lecz tym razem było inaczej. Tego dnia był pewien, że stanie się coś złego; coś, co duży wpływ mieć będzie na przyszłość, nie tylko jego, ale także Styles'a.
Po powrocie, Harry poszedł do swojego pokoju, by się zdrzemnąć. Louis jednak, zaraz po tym, jak jego chłopak zniknął za drzwiami, wymknął się z mieszkania.
Pędem ruszył do miejsca, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Wyłączył telefon, siedząc przy brzegu Tamizy, będąc pewnym, że znajdzie tu chwilę spokoju.
Nie pragnął niczego więcej, jak chwili odpoczynku w samotności, gdzie mógłby wrócić pamięcią do tego okropnego dnia...
Louis wrócił do domu od Harry'ego późnym wieczorem. Zdejmując buty i odwieszając kurtkę udał się do salony, opadając na kanapę obok swojej sztywno siedzącej matki.
-Co tam?- Spytał, patrząc na migoczące światła telewizora. Kątem oka zerknął na swoją rodzicielkę, zauważając, jak ta z trudem przełyka ślinę.
Odwrócił się w stronę Johannah, zauważając, że w jej oczach zebrały się łzy.
-Musimy wrócić do domu.- Szepnęła kobieta, zaciskając powieki. Brwi Tomlinson'a złączyły się w dezorientacji.
-Przecież jesteśmy w domu.- Odpowiedział pewnie. Jay otworzyła oczy i przyjrzała się swojemu synowi.
-Do Doncaster, Louis. - Jej głos był drżący.
-N-nie... Nie możesz mi tego zrobić! - Wykrzyczał Louis, a następnie pobiegł do swojego pokoju.
Kolejne trzy dni spędził na wymyśleniu sposobu, jak powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi, że wyjeżdża. Za każdym razem, gdy Harry był obok, on po prostu tracił odwagę, by wyznać mu prawdę.
Tego dnia stwierdził, że jest gotowy. Czekał przed domem, siedząc na rozgrzanych schodkach, niecierpliwiąc się, ponieważ Curly się spóźniał. Pierwszy raz.
Wybrał numer przyjaciela, lecz zamiast usłyszeć jego ciepłego, zachrypniętego głosu, usłyszał zrozpaczony głos Anne.
-Louis? Przyjedź do szpitala! - Nim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć, Tommo już biegł w stronę budynku, z największą prędkością, na jaką tylko potrafił się zdobyć.
Dosłownie kilkanaście minut później stał przy łóżku przyjaciela, który był w głębokiej śpiączce.
Z jego oczu wypływały łzy, kreśląc drogę po jego bladych policzkach, a następnie skapując na podłogę. Jego dolna warga drżała, a on nie potrafił wydobyć z siebie żadnych dźwięków.
Zwyczajnie patrzył na nieruchomą twarz Harry'ego, czując, jakby umierało jego serce.
W końcu zebrał się w sobie, odwracając w stronę Anne, która siedziała na krześle z twarzą skrytą w dłoniach.
-Co się stało? - Spytał cichym, drżącym głosem. Kobieta spojrzała na niego, a jej oczy były czerwone i napuchnięte.
-On... Powiedział nam.- Z trudem przełknęła ślinę, patrząc na Louis'a, którego brwi złączyły się w niezrozumieniu.- Że Cię kocha. - Wyszeptała.- Ja... Kazałam mu się z Tobą nie spotykać... Harry zaczął płakać, krzyczeć... Wtedy wybiegł.- Anne wzięła głęboki, drżący oddech i spuściła wzrok.- Uderzył go samochód.
Nagle Tomlinson stracił władzę w nogach i z hukiem upadł na kolana, również skrywając twarz w dłonie.
Harry go kochał. Chciał z nim być, przez to omal nie stracił życia.
A jego matka tego nie akceptowała.
-Lekarz powiedział, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za pamięć.- Dodała kobieta. Głowa Louis'a momentalnie wystrzeliła w górę.
-Więc... Zrób wszystko, by mnie nie pamiętał. Zrób wszystko, by nie wiedział, że istniałem. - Poprosił.
Louis otrząsnął się ze wspomnienia, wycierając mokre policzki. Rozejrzał się dookoła, zauważając, że było już ciemno. Jednak nie miał ochoty odchodzić z tego miejsca. Bał się powrotu do rzeczywistości.
Leżał na ziemi, po prostu wpatrując się w granatowe niebo. Każda z gwiazd, na które patrzył, była inna. Choć z pozoru takie same, były różnej wielkości i świeciły inaczej; jedne mocniej, drugie mniej.
Dla Tomlinson'a chwila bez zmartwień i strachu była czymś nowym, cudownym i kompletnie odległym. Mimo całkowitego komfortu, czuł się dziwnie.
Wiedział, że gdzieś tam wszystko normalnie funkcjonuje. Harry zapewne martwi się o niego, jak i reszta przyjaciół. Fani zapewne też już wiedzą, że Louis zniknął. Rodzina, zdezorientowana, nie wie, co robić.
Nawiedzają ich okropne myśli, a wszystko przez to, że chłopak wyłączył telefon i przez chwilę zapragnął być sam, z dala od wszystkich. Poczuć się wolnym jak ptak, bez ograniczeń, paparazzich i wszystkich skandali.
Tomlinson chciał, by to nigdy się nie kończyło. Od razu pokochał tę wolność.
Tommo uśmiechnął się do siebie, wspominając ich pierwszy pocałunek.
-Wiesz, Louis... - Zaczął cichutko Harry, gdy na moment przestali grać w piłkę i położyli na trawie, by przez chwilę odpocząć. Upał tego lata był nie do zniesienia, jednak chłopcy nie chcieli marnować dnia, siedząc w domu i grając w gry.
Z drugiej strony, bieganie na słońcu i kopanie piłki było strasznie wyczerpującym zajęciem, jednak w swoim towarzystwie Harry i Louis tak tego nie odbierali. Kochali być ze sobą i robić cokolwiek, byleby tylko razem. Nie ważna była pogoda, czy pora dnia.
-Słucham.- Odpowiedział Lou. Leżał na trawie, z ręką podłożoną pod głowę i podziwiał idealnie czyste niebo. Słońce lekko go raziło, więc mrużył oczy, wodząc wzrokiem po cudownym błękicie.
Harry nagle poderwał się do pozycji siedzącej, wlepiając zagubione, zielone tęczówki w zieloną trawę. Tomlinson dołączył do niego, pocierając dłonią napięte ramię przyjaciela.
-Czy...- Głowa Styles'a momentalnie odwróciła się w stronę starszego przyjaciela. Jego szmaragdowe oczy błyszczały, a twarze znajdowały się milimetry od siebie.
Curly pochylił się, przywierając swoimi wargami do ust Lou.
Stado motyli rozproszyło się w brzuchu Tomlinson'a, gdy ten przymknął oczy, chwycił przyjaciela za kark, przyciągając bliżej, a ich usta zaczęły poruszać się w idealnej synchronizacji.
Jednak po chwili chłopak opamiętał się, odrywając od Harry'ego.
-Najlepiej o tym zapomnijmy.- Szepnął Tommo wstając i ruszając w stronę domu.
Louis westchnął, próbując stwierdzić, czy to wspomnienie było bardziej szczęśliwe, czy jednak bardziej smutne.
Było pośrednie, ale jeszcze tego samego dnia Harry udał się do Tomlinson'a, oboje wyjaśnili sobie wszystko i świetnie spędzili resztę wieczoru.
Chłopak westchnął, chwytając komórkę w dłoń. Włączył ją i czekał.
Po kilku sekundach pojawiły się miliony powiadomień, ale i też jedno połączenie przychodzące. Od mamy Lou.
-Halo?- Chłopak odebrał niemal od razu. Usłyszał szloch, a jego ciałem zawładnęły wyrzuty sumienia.Jednak z ust matki usłyszał inne słowo, nie to, którego się spodziewał.
-Harry...- Wyszeptała Jay. Serce chłopaka zamarło, a on z trudem przełknął ślinę.
-Co się stało, mamo?- Spytał cichym, drżącym głosem Louis.
-On znalazł zdjęcie.- Głos rodzicielki starszego chłopaka był zrozpaczony. Mózg Tomlinson'a pracował na najwyższych obrotach, jednak nie mógł niczego skojarzyć.- Wasze. Gdy obejmowaliście się. Gdy byliście mali. On już wie, Louis ! - Krzyknęła, a potem słychać było jedynie jej płacz.
Tommo zastygł. Nie potrafił się ruszyć, mrugnąć, czy nawet złapać choćby płytki oddech.
Strach go sparaliżował.
Strach przed tym, jak zareaguje Harry.
+ Ok, planuję jeszcze jeden rozdział i epilog xx Pozdrawiam.
Przepraszam, nie było zbytniego pomysłu na niego, sooooł.... Takie gówno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)