piątek, 27 września 2013

UWAGA

Z POWODU BRAKU CZASU I - BĄDŹMY SZCZERZY - BRAKU CZYTAJĄCYCH OPOWIADANIE ZOSTAJE ZAWIESZONE ! 

niedziela, 1 września 2013

#8 - Początek końca.

Louis i Harry ze śmiechem opuścili miejsce próby, kierując się do czarnego samochodu starszego chłopaka, by wrócić do apartamentu.
Próba choć z pozoru udana i wesoła, dla Tomlinson'a była zupełnie inna. W jego wnętrzu rosło uczucie niepokoju, kujące jego serce jak igła. Był rozkojarzony i wystraszony, jak w każdym momencie swojego życia.
Lecz tym razem było inaczej. Tego dnia był pewien, że stanie się coś złego; coś, co duży wpływ mieć będzie na  przyszłość, nie tylko jego, ale także Styles'a.
Po powrocie, Harry poszedł do swojego pokoju, by się zdrzemnąć. Louis jednak, zaraz po tym, jak jego chłopak zniknął za drzwiami, wymknął się z mieszkania.
Pędem ruszył do miejsca, gdzie nikt nie mógł go znaleźć. Wyłączył telefon, siedząc przy brzegu Tamizy, będąc pewnym, że znajdzie tu chwilę spokoju.
Nie pragnął niczego więcej, jak chwili odpoczynku w samotności, gdzie mógłby wrócić pamięcią do tego okropnego dnia...

Louis wrócił do domu od Harry'ego późnym wieczorem. Zdejmując buty i odwieszając kurtkę udał się do salony, opadając na kanapę obok swojej sztywno siedzącej matki.
-Co tam?- Spytał, patrząc na migoczące światła telewizora. Kątem oka zerknął na swoją rodzicielkę, zauważając, jak ta z trudem przełyka ślinę.
Odwrócił się w stronę Johannah, zauważając, że w jej oczach zebrały się łzy.
-Musimy wrócić do domu.- Szepnęła kobieta, zaciskając powieki. Brwi Tomlinson'a złączyły się w dezorientacji.
-Przecież jesteśmy w domu.- Odpowiedział pewnie. Jay otworzyła oczy i przyjrzała się swojemu synowi.
-Do Doncaster, Louis. - Jej głos był drżący.
-N-nie... Nie możesz mi tego zrobić! - Wykrzyczał Louis, a następnie pobiegł do swojego pokoju.
Kolejne trzy dni spędził na wymyśleniu sposobu, jak powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi, że wyjeżdża. Za każdym razem, gdy Harry był obok, on po prostu tracił odwagę, by wyznać mu prawdę.
Tego dnia stwierdził, że jest gotowy. Czekał przed domem, siedząc na rozgrzanych schodkach, niecierpliwiąc się, ponieważ Curly się spóźniał. Pierwszy raz.
Wybrał numer przyjaciela, lecz zamiast usłyszeć jego ciepłego, zachrypniętego głosu, usłyszał zrozpaczony głos Anne.
-Louis? Przyjedź do szpitala! - Nim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć, Tommo już biegł w stronę budynku, z  największą prędkością, na jaką tylko potrafił się zdobyć.
Dosłownie kilkanaście minut później stał przy łóżku przyjaciela, który był w głębokiej śpiączce.
Z jego oczu wypływały łzy, kreśląc drogę po jego bladych policzkach, a następnie skapując na podłogę. Jego dolna warga drżała, a on nie potrafił wydobyć z siebie żadnych dźwięków. 
Zwyczajnie patrzył na nieruchomą twarz Harry'ego, czując, jakby umierało jego serce.
W końcu zebrał się w sobie, odwracając w stronę Anne, która siedziała na krześle z twarzą skrytą w dłoniach.
-Co się stało? - Spytał cichym, drżącym głosem. Kobieta spojrzała na niego, a jej oczy były czerwone i napuchnięte.
-On... Powiedział nam.- Z trudem przełknęła ślinę, patrząc na Louis'a, którego brwi złączyły się w niezrozumieniu.- Że Cię kocha. - Wyszeptała.- Ja... Kazałam mu się z Tobą nie spotykać... Harry zaczął płakać, krzyczeć... Wtedy wybiegł.- Anne wzięła głęboki, drżący oddech i spuściła wzrok.- Uderzył go samochód. 
Nagle Tomlinson stracił władzę w nogach i z hukiem upadł na kolana, również skrywając twarz w dłonie.
Harry go kochał. Chciał z nim być, przez to omal nie stracił życia. 
A jego matka tego nie akceptowała. 
-Lekarz powiedział, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za pamięć.- Dodała kobieta. Głowa Louis'a momentalnie wystrzeliła w górę.
-Więc... Zrób wszystko, by mnie nie pamiętał. Zrób wszystko, by nie wiedział, że istniałem. - Poprosił.

Louis otrząsnął się ze wspomnienia, wycierając mokre policzki. Rozejrzał się dookoła, zauważając, że było już ciemno. Jednak nie miał ochoty odchodzić z tego miejsca. Bał się powrotu do rzeczywistości.
Leżał na ziemi, po prostu wpatrując się w granatowe niebo. Każda z gwiazd, na które patrzył, była inna. Choć z pozoru takie same, były różnej wielkości i świeciły inaczej; jedne mocniej, drugie mniej.
Dla Tomlinson'a chwila bez zmartwień i strachu była czymś nowym, cudownym i kompletnie odległym. Mimo całkowitego komfortu, czuł się dziwnie.
Wiedział, że gdzieś tam wszystko normalnie funkcjonuje. Harry zapewne martwi się o niego, jak i reszta przyjaciół. Fani zapewne też już wiedzą, że Louis zniknął. Rodzina, zdezorientowana, nie wie, co robić.
Nawiedzają ich okropne myśli, a wszystko przez to, że chłopak wyłączył telefon i przez chwilę zapragnął być sam, z dala od wszystkich. Poczuć się wolnym jak ptak, bez ograniczeń, paparazzich i wszystkich skandali.
Tomlinson chciał, by to nigdy się nie kończyło. Od razu pokochał tę wolność.
Tommo uśmiechnął się do siebie, wspominając ich pierwszy pocałunek.

-Wiesz, Louis... - Zaczął cichutko Harry, gdy na moment przestali grać w piłkę i położyli na trawie, by przez chwilę odpocząć. Upał tego lata był nie do zniesienia, jednak chłopcy nie chcieli marnować dnia, siedząc w domu i grając w gry.
Z drugiej strony, bieganie na słońcu i kopanie piłki było strasznie wyczerpującym zajęciem, jednak w swoim towarzystwie Harry i Louis tak tego nie odbierali. Kochali być ze sobą i robić cokolwiek, byleby tylko razem. Nie ważna była pogoda, czy pora dnia.

-Słucham.- Odpowiedział Lou. Leżał na trawie, z ręką podłożoną pod głowę i podziwiał idealnie czyste niebo. Słońce lekko go raziło, więc mrużył oczy, wodząc wzrokiem po cudownym błękicie. 
Harry nagle poderwał się do pozycji siedzącej, wlepiając zagubione, zielone tęczówki w zieloną trawę. Tomlinson dołączył do niego, pocierając dłonią napięte ramię przyjaciela.
-Czy...- Głowa Styles'a momentalnie odwróciła się w stronę starszego przyjaciela. Jego szmaragdowe oczy błyszczały, a twarze znajdowały się milimetry od siebie. 
Curly pochylił się, przywierając swoimi wargami do ust Lou. 
Stado motyli rozproszyło się w brzuchu Tomlinson'a, gdy ten przymknął oczy, chwycił przyjaciela za kark, przyciągając bliżej, a ich usta zaczęły poruszać się w idealnej synchronizacji. 
Jednak po chwili chłopak opamiętał się, odrywając od Harry'ego.
-Najlepiej o tym zapomnijmy.- Szepnął Tommo wstając i ruszając w stronę domu.


Louis westchnął, próbując stwierdzić, czy to wspomnienie było bardziej szczęśliwe, czy jednak bardziej smutne.
Było pośrednie, ale jeszcze tego samego dnia Harry udał się do Tomlinson'a, oboje wyjaśnili sobie wszystko i świetnie spędzili resztę wieczoru.
Chłopak westchnął, chwytając komórkę w dłoń. Włączył ją i czekał.
Po kilku sekundach pojawiły się miliony powiadomień, ale i też jedno połączenie przychodzące. Od mamy Lou.
-Halo?- Chłopak odebrał niemal od razu. Usłyszał szloch, a jego ciałem zawładnęły wyrzuty sumienia.Jednak z ust matki usłyszał inne słowo, nie to, którego się spodziewał.
-Harry...- Wyszeptała Jay. Serce chłopaka zamarło, a on z trudem przełknął ślinę.
-Co się stało, mamo?- Spytał cichym, drżącym głosem Louis.
-On znalazł zdjęcie.- Głos rodzicielki starszego chłopaka był zrozpaczony. Mózg Tomlinson'a pracował na najwyższych obrotach, jednak nie mógł niczego skojarzyć.- Wasze. Gdy obejmowaliście się. Gdy byliście mali. On już wie, Louis ! - Krzyknęła, a potem słychać było jedynie jej płacz.
Tommo zastygł. Nie potrafił się ruszyć, mrugnąć, czy nawet złapać choćby płytki oddech.
Strach go sparaliżował.
Strach przed tym, jak zareaguje Harry.

+ Ok, planuję jeszcze jeden rozdział i epilog xx Pozdrawiam.
Przepraszam, nie było zbytniego pomysłu na niego, sooooł.... Takie gówno.

piątek, 9 sierpnia 2013

#7 - Dlaczego?

Louis leżał na łóżku z jedną ręką wygodnie podłożoną pod głowę, a drugą swobodnie leżącą na jego brzuchu.
Oddech chłopaka był spokojny, a delikatny uśmiech na jego twarzy błogi, gdy myślał o tym, co działo się poprzedniej nocy. Jego powieki były zamknięte, gdy w głowie bruneta przewijały się te cudowne obrazy.
Oblizał wargi, wciąż czując na nich smak ciała młodszego chłopaka. To było coś, co pragnął zatrzymać przy sobie na zawsze; sięgać po te wspomnienia, rozpamiętywać każdy zachłanny pocałunek, rozpalać pragnienie i... Czuć tę miłość, którą wtedy czuł. To najwspanialsze ze wszystkich uczuć, które wypełniało każdą jego komórkę, wywołując dreszcze.
Louis usiadł, a ciche westchnienie opuściło jego usta. Rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu telefonu, z frustracji przeczesał dłonią włosy.
-Cholera.- Mruknął, podnosząc się. Jego bose stopy spoczęły na chłodnych panelach, chwilę później powoli po nich sunąc.
Błękitne tęczówki Tomlinson'a błądziły po każdym meblu i podłodze w poszukiwaniu jednej małej, niezbędnej rzeczy, gdy przemieszczał się co chwila w inne miejsce.
Sfrustrowany usiadł na środku salonu, trzymając się za głowę.
Harry zostawił mu kartkę, aby ten zadzwonił do niego zaraz jak wstanie.
Tymczasem Louis zdążył zjeść śniadanie, wziąć prysznic i rozmyślać o tych cudownych chwilach, nim nawet ją zauważył.
Wtem dźwięk dzwonka jego komórki rozbrzmiał po całym mieszkaniu, a jego oczy lekko się rozszerzyły. Podnosząc się z prędkością światła zaczął dokładnie nasłuchiwać źródła, chwilę później znajdując się przy swoim telefonie.
-Halo?- Tomlinson odezwał się zaraz po tym, jak nacisnął zieloną słuchawkę.
-Lou? Jest czternasta, aż tak długo spałeś? - Głos Harry'ego wywołał u starszego chłopaka szybsze bicie serca i uśmiech na twarzy.
-Nie... Ja nie zauważyłem kartki. - Przyznał z westchnieniem Louis, pocierając kark i kierując się w stronę kuchni, gdzie do wysokiej szklanki nalał świeżego soku pomarańczowego.
-Okej. Powinienem być koło wieczora. I... Zayn ma przyjść o piętnastej.- Szklanka, którą brunet kierował do swoich ust wyślizgnęła mu się z dłoni i spadła na podłogę, roztrzaskując w drobny mak.
-Kurwa.- Syknął Tommo zauważając, że kawałek szkła utkwił w jego stopie, skąd ciekła krew.
-Louis? Co się dzieje? - Głos Styles'a był  zatroskany i lekko przestraszony.
-Nic, jest okej, muszę kończyć. Kocham Cię, pa.- Nim chłopak po drugiej stronie zdążył coś odpowiedzieć, Tomlinson zakończył połączenie i odłożył telefon na blat, chwilę później kucając.
Zwinnym ruchem wyjął kawałek szkła, z ust wypuszczając lekkie syknięcie.
Poczłapał na górę, gdzie odkaził ranę i założył plaster. Przy okazji wstępując do sypialni, ubrał normalne spodnie i koszulkę.
Wróciwszy na dół, zaczął sprzątać. Na początku to przeoczył, lecz dopiero po chwili zatrzymał się, szare tęczówki wbijając w swoje dłonie, które widocznie się trzęsły. Wziął kilka głębokich oddechów, chcąc uspokoić swój organizm.
Nienawidził uczucia strachu. Nienawidził tego, że nie umie sobie z tym radzić, że poddaje się temu, nawet nie walcząc.
Czuł, jak wszystko niszczy go od środku. Czuł, że już niedługo straci chęć do wszystkiego, ponieważ ten strach, skrywany każdego dnia, rósł w siłę, podczas gdy Louis słabł, powoli obumierając od wewnątrz.
Zacisnął powieki, by z jego oczu nie wypłynęły łzy. Chciał mieć to za sobą. Chciał żyć bez żadnych zmian, byle tylko Harry wiedział o ich przeszłości.
*Wspomnienie*
-Gdybyś miał pewność, że spełni się jedno Twoje życzenie, czego byś sobie życzył?- Spytał Harry, bawiąc się czubkiem swojego buta. Głowę skrytą miał między nogami, więc Louis nie mógł wyczytać nic z jego twarzy, czy oczu. Starszy był pewien, że Curly robi to specjalnie.
-Pewnie... Być bogatym i sławnym.- Zaśmiał się Tommo, odchylając głowę w tył. Przecież to niemożliwe, by takie coś się spełniło.

-Mogłem wtedy powiedzieć, że chciałbym mieć Cię zawsze przy sobie, Hazz.- Szepnął, pociągając nosem. Otworzył oczy i otrząsając się z transu skończył sprzątać. 
Wstając, oparł się tyłem o blat i patrzył na gładką ścianę, jakby w niej skryte były podpowiedzi. Zamiast tego, usłyszał dzwonek u drzwi. Ruszył w tę stronę, a gdy znalazł się przy nich, pewnie je otworzył.
Ciche westchnienie opuściło wargi Louis'a, gdy dostrzegł Zayn'a stojącego w progu, z głową skierowaną na podłogę.
-Wejdź.- Szepnął, sam udając się do salonu. Bezwładnie opadł na kanapę, czekając w ciszy, aż Malik pojawi się w pomieszczeniu, co nie trwało długo.
-Słuchaj, ja po prostu tego nie rozumiem... Miałeś dziewczynę, to wszystko... Dlaczego ? - Spytał cicho, siadając obok bruneta.
Nagle Tomlinson zapragnął o wszystkim mu powiedzieć. O tajemnicy, którą skrywa. O tym wszystkim, o czym nie wiedział nikt, co ukrywał przed całym światem. I nim zdążył się odezwać, słowa tej historii opuściły jego usta.
Zaraz po tym, skrył twarz w dłoniach. Nie płakał. Było mu zwyczajnie wstyd i źle z tym, że obarczył tą tajemnicą przyjaciela.
-Louis, Ty... Cholera.- Mruknął Zayn, przyciągając starszego chłopaka do siebie i zamykając w przyjacielskim uścisku.
-Proszę, nie mów mu. Musi być na to przygotowany, nie chcę go znów stracić, Zayn. - Załkał, z całej siły zaciskając powieki.
-Okej... Nie powiem. - Zapewnił szatyn, gładząc jego plecy.
-Cześć! - Głos Harry'ego dobiegł do nich z przedpokoju. Louis odsunął się od Malik'a, wycierając policzki.
-O, Zayn. Nadal tutaj?- Spytał Styles z uśmiechem, gdy przekroczył próg salonu. Zayn wstał, kierując się do wyjścia.
-Właściwie, właśnie szedłem. Do zobaczenia na jutrzejszej próbie...- Wychodząc, posłał Tomlinson'owi jeszcze jedno, znaczące spojrzenie.
-Tęskniłem. - Szepnął Curly, chwytając policzki starszego chłopaka i składając na jego wargach słodki pocałunek, który rozdarł mu serce, jak strzała.
-Ja też.- Przyznał, tonąc w objęciach Harry'ego i zapominając o całym strachu.

+ Okej ! JUHUU ! Powracam do Was z nowym rozdziałem, który (mam nadzieję) zachęci Was do dalszego czytania!
Nie mam nic do powiedzienia na ten temat. Nie podoba mi się, ale mi się nigdy nic mojego nie podoba. ;D
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA !

niedziela, 31 marca 2013

#6 - Nie rób tego więcej.

Kłamiemy przez całe życie, prawda? Nie ma osoby, która nie skłamałaby choć raz, nawet w błahej sprawie.
A co, jeśli kłamiemy dla czyjegoś dobra? Jeśli kłamstwo ma uchronić kochaną osobę przed cierpieniem i złem? Czy to poświęcenie wystarczy, by kłamstwo zostało nam wybaczone?
Kłamstwo nie zawsze jest złe. Czasem jest potrzebne, wręcz wyczekiwane. Chcąc chronić kochane osoby zrobimy wszystko. Każde świństwo, kłamstwo, poniżenie. Byle by byli bezpieczni. Byle by nie musieli cierpieć...

Louis wsparł się na łokciach, by móc popatrzeć na Harry'ego. Młodszy chłopak słodko spał, a po gorącej nocy loczki przykleiły mu się do czoła. Powieki lekko mu drgały, a usta były rozchylone, jakby Styles właśnie czekał na pocałunek.
Tomlinson uśmiechnął się i delikatnie ucałował jego wargi, aż Curly otworzył oczy. Mruknął coś niezrozumiałego, więc Tommo odsunął się, a gdy tylko to zrobił, Harry przyciągnął go z powrotem. Przez kilka minut trwali w namiętnym pocałunku oraz szczelnym uścisku. W tamtym momencie Louis był pewien, że jest szczęśliwy i niczego więcej mu nie trzeba.
-Hej, Hazz...- Szepnął Tomlinson, gdy na moment oderwał się od młodszego. Ten przyglądał mu się z zainteresowaniem, a na jego policzkach widać było rumieńce.
-Może... Pojechalibyśmy do naszych mam? Najpierw do twojej, później do mojej ? - Spytał cicho Lou, nie patrząc na swojego chłopaka. Bał się odpowiedzi ponieważ obiecali, że nikomu nie będą mówić. Chciał jednak, by jego rodzicielka wiedziała o zaistniałej sytuacji. Chciał wiedzieć, czy mogłaby w jakiś sposób wspomóc go w tym wszystkim.
-Jasne. Zbieraj się.- Powiedział ochoczo Styles, wstając.
Po chwili w pokoju znajdował się tylko starszy chłopak. Westchnął, przejechawszy wzrokiem po bałaganie. Powoli podniósł się, by następnie ubrać. Nie wiedział, jak jego matka zareaguje na wieść, że są razem. Choć już kiedyś przyznał, że go kocha. Był pewien, że Johannah będzie go wspierać.
~*~
-Louis ! -Zapiszczały jednocześnie Daisy i Pheobe. Mocno przytuliły starszego brata, który również cieszył się ze spotkania z siostrami.
-Gdzie Lottie? - Spytał Tommo swojej mamy, która właśnie szykowała dla nich obiad.
-Poszła do koleżanki...- Westchnęła Jay, rozkładając talerze na stole. Tomlinson razem z Harry'm pomogli przygotowywać wszystko od obiadu.
-A Fizzy? - Dodał Styles, uśmiechając się pod nosem, przez co serce starszego chłopaka zabiło mocniej. Curly niby niechcący trącił dłoń chłopaka.
-Powinna zaraz wrócić. - Gdy wszystko było przygotowane, cała trójka udała się do salonu, gdzie bawiły się bliźniaczki.
-Dziewczynki... Mogłybyście na chwilę pójść do innego pokoju?- Spytał delikatnie Lou. Siostry zgodnie pokiwały głowami i wyszły z pomieszczenia.
-No więc, co chcieliście mi powiedzieć? - Spytała Johannah, uśmiechając się ciepło. Louis z trudem przełknął ślinę. Nie miał bladego pojęcia, jak oznajmić TO swojej rodzicielce.
I wtedy Harry chwycił jego dłoń sprawiając, że cały strach zniknął.
-Jesteśmy razem.-Słowa same wyszły z jego ust, nim zdążył zastanowić się nad ich treścią.
Oczy Jay rozszerzyły się, przez co strach omiótł obu chłopców. Chwilę później kobieta mocno ich ściskała.
-Jesteście dla siebie stworzeni ! -Zapiszczała. Gdy odsunęła się, na jej policzkach widoczne były łzy.
-Mamo... Nie płacz.- Szepnął Tommo, mocno tuląc do siebie rodzicielkę, która w jego ramionach rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Wiedziałam, że wam się uda. Prawdziwa miłość przezwycięży wszystko. - Szepnęła mu do ucha tak, by Harry na pewno tego nie usłyszał.
Louis z całego serca pragnął, by słowa te były prawdą.
~*~
Po obiedzie chłopak wraz z rodzicielką zmywali naczynia. Harry zaś bawił się z dziewczynkami w pokoju obok.
-Powiesz mu? - Spytała znienacka Johannah, wycierając porcelanowy talerz w kwiatowe wzory. Serce Louis'a na moment się zatrzymało. Przełknąwszy z trudem ślinę, powoli odezwał się, dokładnie myśląc nad każdym słowem, które miało opuścić jego usta.
-Nie wiem... Boję się tej chwili, w której on się dowie. Boję się mu powiedzieć.... Nie wiem, jak zareaguje, a nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. - Ostatnie zdanie wyszeptał. Co chwilę nerwowo pocierał nadgarstki, które przypominały mu o tym, jak bardzo pragnie szczęścia młodszego chłopaka.
-Louis... Wolisz, żeby żył w kłamstwie? A jeśli któregoś dnia dowie się od kogoś innego? Wtedy na pewno nie zareaguje normalnie.- Powiedziała Jay, kontem oka zerkając na syna. Jego szczęście było dla niej priorytetem, nie chciała, by był smutny.
Tommo odłożył suche naczynia do śnieżnobiałej szafki. Oparł się o blat i spojrzał na mamę, na której twarzy malowała się troska.
-Ja... Powiem mu, ale na razie nie jestem gotowy. Mamy już wystarczająco dużo problemów... Nie chcę dodawać nowych.- Nagle Johannah mocno chwyciła jego nadgarstek. Podciągnęła rękaw szarej bluzy, lecz gdy zauważyła jeszcze świeże rany, momentalnie puściła Lou, zasłaniając dłońmi usta. Tomlinson zastygł, nie mogąc wykonać żadnej czynności. Otworzył usta, lecz nie wydobyła się z nich żadna litera.
Patrzył na łzy matki, które wyryły w jego sercu kolejną dziurę.
-Mamo...- Zaczął po chwili. Sam nie wiedział, co dokładnie chce powiedzieć.
-Dlaczego?- Spytała drżącym głosem. Ranił ją, raniąc siebie.
-Ja... - Z trudem przełknął ślinę i złapał drżący oddech. Unikał wzroku swojej rodzicielki. Odezwał się, lecz wzrok wbity miał w jasne kafelki na podłodze w kuchni.- To daje mi ulgę. Nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić, ale jest dla mnie ucieczką. Momentem przerwy...
Matka mocno przytuliła Louis'a do siebie, a później pocałowała rany na jego nadgarstkach.
-Nie rób tego więcej, proszę.- Szepnęła, patrząc chłopakowi w oczy.- Boo Bear...- Oboje zaśmiali się przez łzy.
-Kocham cię, nie zapominaj. Wiesz, że możesz przesadzić... Nie chcę cię stracić. Co powiedziałabym dziewczynkom? A Harry...?
-Mamo, nie będę, obiecuję.- Zapewnił, mocno ściskając rodzicielkę.
-Mam nadzieję. Spójrz, ile osób cię kocha. Ilu masz przyjaciół i ilu fanów, dla których wiele znaczysz. Nie możesz o tym zapomnieć.- Tomlinson zgodnie skinął głową.
Poodkładał wszystkie talerze do szafki, a następnie przetarł stół.
-Chyba musimy iść. I tak długo tu byliśmy, a mieliśmy wstąpić jeszcze do Holms Chapel...
-Oczywiście.- Powiedziała Jay, uśmiechając się ciepło. -Cieszę się, że wstąpiliście.
Chłopcy pożegnali się z Johannah oraz siostrami Louis'a, a następnie opuścili rodzinny dom chłopaka w Doncaster. 
Powolnym spacerem udali się na lotnisko, by następnie wrócić do Londynu.
~*~
-Louis... -Jęknął Harry w usta starszego chłopaka. Ręce Tomlinson'a błądziły po nagim ciele Styles'a, przyprawiając go o przyjemne dreszcze.
-Hm ? - Spytał Tommo, odrywając się od swojego chłopaka. Spojrzał w jego zielone oczy i mimowolnie się uśmiechnął. 
-Pragnę cię. Teraz.- Wymruczał Curly, a następnie przygryzł dolną wargę starszego.
-Ja ciebie także.- Zaśmiał się Lou, przyciągając Hazzę do siebie i całując zachłannie...


+HAHAHAHAH ! xD Podoba mi się ten rozdział, a najbardziej końcówka. 
Na podstawie komentarzy pod tym rozdziałem zadecyduję, czy na początku następnego rozdziału opisać wam HOT scenę, czy nie ;D 
W każdym razie, mam nadzieję, że trochę was rozpaliłam. Do napisania ! 
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA.     

wtorek, 19 lutego 2013

#5 - Dopóki nie znajdziemy sposobu.



Obaj chłopcy siedzieli na kanapie, oglądając nudny film. Każdy udawał skupienie, ale myślami byli zupełnie w innym miejscu.
Louis znów się oddalił. Znów był bardziej tajemniczy, z dystansem do młodszego. Denerwowało to Hazzę. Miał ochotę zacząć płakać, krzyczeć i rozwalać wszystko, co tylko stanie mu na drodze.
Tymczasem jednak siedział i nie odzywał się słowem, jedynie co kilka sekund z trudem przełykając gorzką ślinę. Nie rozumiał tego. Dlaczego tak jest? Dlaczego jest dobrze, a po chwili znów wszystko się wali? Harry chciał, by wszystko było okej. Może Tomlinson żałował, że przyznał się do miłości? Może brzydził się sam siebie? „Naprawię to”- pomyślał i ukradkiem zerknął na przyjaciela.
Ten właśnie ocierał łzy, które niekontrolowanie wyciekły z jego oczu. Nie chciał tego. Tommo obiecał sobie, że zrobi wszystko, by nie ranić Styles'a. Tymczasem ranił i jego, i siebie. Nie mógł odnaleźć się w tym morzu bólu, które sam stworzył. Spojrzał na młodszego chłopaka.
-Hazz... Czy my jesteśmy parą?- Spytał cicho. Momentalnie opuścił wzrok na swoje palce i uważnie im się przyglądał, czekając na odpowiedź, która nie nadchodziła. Znów się bał.
Wtem Harry poniósł jego podbródek, by Louis na niego spojrzał. Obaj na moment utonęli w swoich oczach, nie martwiąc się niczym, co ich otacza. Curly złożył na ustach starszego słodki pocałunek, a gdy Boo Bear go odwzajemnił, stał się on bardziej zachłanny, pewny i namiętny. Z każdą sekundą obaj pragnęli siebie bardziej, więc już po chwili pozbawieni byli górnej części garderoby.
Tomlinson oderwał się od Styles'a, by móc zaczerpnąć powietrza. Zaśmiał się pod nosem, widząc, co właśnie się stało.
-Myślisz, że jesteśmy parą? - Odpowiedział pytaniem na pytanie młodszy. Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki. Zielone tęczówki pełne były iskier radości, jak i pożądania. Przygryzł dolną wargę i wbił zachłanne spojrzenie w usta Lou.
-Tak.- Wyszeptał zdecydowanie Tommo, zwilżając językiem swoje wargi. Wiedział, że ma przewagę. Jedno jego słowo, a obaj wylądują w łóżku.
-Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś strasznie niewyżyty? - Spytał, wolnym krokiem podchodząc do Harry'ego. Curly uśmiechnął się jeszcze szerzej i zwinnym ruchem przyciągnął Tomlinson'a do siebie tak, że nie dzielił ich nawet centymetr.
-Pragnę cię każdą komórką mojego ciała.- Szepnął mu Styles do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek.
-Więc na co czekasz? - Uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy. Wiedział, że swoim zachowaniem irytuje Hazzę, ale nie mógł przestać. Ta władza dawała satysfakcję.
Młodszy, nie mogąc się już powstrzymać, zaczął odpinać jego spodnie, gdy rozległo się pukanie.
-No kurw...- Nie dokończył, ponieważ Boo Bear musnął jego usta. Szybko zapiął spodnie i naciągnął koszulkę. Po chwili znalazł się przy drzwiach i pewnie je otworzył.
-Heeej! - Wydarł się Niall. W jednej ręce trzymał czteropak piwa, a w drugiej reklamówkę pełną zakupów.- Reszta dojedzie wraz z Liam'em i Zayn'em.- Uśmiechnął się i nie czekając na zaproszenie wparował do domu. Od razu skierował się do kuchni, wymieniając po drodze szybkie przywitanie z Harry'm. Obaj chłopcy podążyli do swojego blond przyjaciela.
-Emm, Niall... Nie chcę być niemiły, ale co ty tu robisz?- Spytał Tomlinson, siadając do stołu, gdzie Irlandczyk rozpakowywał zakupy. Horan przerwał i głęboko westchnął. Kątem oka zerkną na Styles'a, który stał oparty o framugę drzwi.
-Mamy wolne, a wy siedzicie w domu, zapewne się nudząc.- Louis i Hazza ledwo powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem. Nudząc? W swoim towarzystwie? Właściwie, przeszkodzono im w jednym z najbardziej ciekawych i przyjemnych rzeczy, których nigdy nie robili.- Więc zorganizowałem ekipę ratunkową. Byłem pewien, że jeśli zadzwonię, to mnie spławicie. Dodatkowo ostatnio Lou strasznie się oddala. Jest nieobecny... Brakuje mi ciebie.- Ostatnie słowa wyszeptał i otarł mokre policzki. Nie chciał znów być tym słabym. Nie chciał, by litowali się nad nim.
-Zdecydowanie za dużo gadasz.- Powiedział Boo Bear, mocno tuląc do siebie małego Irlandczyka. Niall zaśmiał się nerwowo, ale odwzajemnił uścisk. Znów czuł się dobrze, nie bał się, że traci przyjaciela.
Odsunęli się od siebie i każdy otworzył swoją butelkę piwa. W międzyczasie dołączyli do nich Liam z Zayn'em. Wszyscy wygłupiali się, oglądając durne Horrory, pijąc piwo i jedząc przeróżne przekąski. Jak zwykle, połowę tego wszystkiego Niall zjadł sam, ale podzielił się z przyjaciółmi. Kochał ich, jak kocha się braci.
-Powiedzmy im.- Szepnął Louis'owi do ucha Harry. Tomlinson'a znów sparaliżował strach, tak, że z trudem przełknął ślinę. Mimo to pokiwał twierdząco głową i obaj chłopcy wstali.
-Chcemy wam coś powiedzieć.- Oznajmił nieśmiało Tommo. Wszyscy ucichli i popatrzyli na nich.
-Ale proszę, zanim uciekniecie z krzykiem, wysłuchajcie do końca.- Dodał, spuszczając wzrok. Curly splótł ich palce, unosząc dłonie do góry,
-Jesteśmy razem.- Powiedział z dumą. Był dumny, ale bał się reakcji przyjaciół.
-Kocham go i nie potrafię... Będąc bez niego, nie jestem sobą. - Wyszeptał Boo Bear. Pierwszy dopadł do nich Horan, wrzeszcząc, że od początku byli dla siebie stworzeni. Liam im pogratulował. Powiedział, że najważniejsze jest ich szczęście. A Zayn... Siedział i patrzył w ścianę.
-Od kiedy?- Spytał z zaciśniętymi zębami. Wszyscy patrzyli na niego zszokowani.
-Od tego dnia, gdy Louis wybiegł ze studia. Ale kochałem go wcześniej. Po prostu... Nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli.- Wyszeptał Harry. W jego oczach pojawiły się łzy.
-Ja też... Nie chciałem. Ale to Hazza zawsze był najważniejszy. Zawsze robiłem dla niego wszystko i... Gdy zerwałem z Eleanor, zrobiłem to, by mieć dla niego więcej czasu. Pokochałem go już w tym zasranym kiblu !- Wrzasnął, przytulając do siebie Styles'a, któremu łzy leciały jak rzeka.
-Nie będę siedział z pedałami w jednym pomieszczeniu. -Warknął Malik i szybko poderwał się z miejsca, by następnie opuścić mieszkanie.
-Zayn...- Jęknął Liam. Payne bezwładnie opadł na kanapę, pocierając czoło.- Zrozumie. -Zapewnił zdecydowanym głosem przyjaciół. Niall uśmiechnął się niezręcznie, a Curly wybuchł jeszcze głośniejszym szlochem.
-Wiedziałem, że tak będzie! - Krzyknął i pobiegł do swojej sypialni. Tommo stał w tym samym miejscu, nie mogąc nawet mrugnąć. Łzy powoli przysłaniały mu cały świat.
-Pogadaj z nim. My pogadamy z Zayn'em.- Powiedział Horan. Później było słychać jedynie delikatne trzaśnięcie drzwiami.
Wolnym krokiem ruszył do sypialni swojego chłopaka. Wparował bez pukania, ale tak miał w zwyczaju. Zamrugał kilkukrotnie, by pozbyć się łez, a gdy tak się stało, bez słowa przytulił Styles'a do siebie.
-Kocham cię, Harry. I choćbym miał zrezygnować z One Direction, sławy, pieniędzy, domu i jedzenia, nie przestanę. Bo moje serce należy już do ciebie.- Szepnął młodszemu do ucha.
-Nie ujawniajmy tego. Nie chcę... Być wytykanym palcami i wyzywanym. Obiecaj, że będziemy do ukrywać, dopóki nie znajdziemy sposobu. - Poprosił, spoglądając w szaroniebieskie tęczówki Tomlinson'a.
-Dopóki nie znajdziemy sposobu.- Zapewnił, składając na ustach młodszego długi pocałunek.


+ Jestem bardziej zadowolona niż z poprzedniego. Początek cholernie mi się podobał, jakbym czytała coś kogoś, a nie swoją pracę :3  Końcówka oczywiście spieprzona, ale to już rutyna. Najdłuższy jak na razie : )
KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTORA, A TAKŻE UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY C:

piątek, 15 lutego 2013

#4 - Tajemnica



Louis przebudził się w środku nocy, wtulony w Harry'ego. W sypialni było ciemno i duszno, więc starszy chłopak delikatnie wyplątał się z objęć Styles'a i uchylił okno. Świeże, zimowe powietrze wpadło do pokoju natychmiast, a lekki wiatr uderzył Tomlinson'a w twarz. Usiadł na krześle i patrzył przez okno. Na pustą ulicę, migającą latarnię, ciche domy. Wszystko pogrążone było w głębokim śnie, tylko nie on.
Znów się bał. Zbliżyli się, a to prowadzi tylko do jednego. Nie chciał końca. Całe lata było mu ciężko, a najgorszy szok przeżył, gdy spotkali się na scenie. Jego serce stanęło. Gdy zostali połączeni w zespół, w pierwszej chwili chciał uciec. Jak najdalej. Lecz po chwili namysłu, został. Spowodowane to było chęcią spełnienia marzeń, ale także znów chciał poczuć jego bliskość.
Dlaczego znów? Wrócił pamięcią do dnia, w którym wszystko się zaczęło. Sypać.
Louis dowiedział się, że muszą wyjechać. Musiał wyprowadzić się z Holmes Chapel, miejsca, w którym spędził ostatnie lata- z powrotem do Doncaster. Choć urodził się w tamtym mieście, to tutaj spędził najlepsze chwile. Holmes Chapel było domem. Tutaj miał przyjaciela.
Od trzech dni myślał, jak uświadomić najważniejszą osobę o tym, że musi ją opuścić. Zbierał się i za każdym razem, gdy młodszy chłopak był już obok, tchórzył. Zwyczajnie bał się, choć nie do końca był pewien, czego. Strach – To uczucie zawsze miało największą siłę nad Tomlinson'em.
Tamtego dnia usiadł na rozgrzanych od słońca schodach domu i delikatnie zmrużył oczy, czekając na przyjaciela. Czekał długo, aż postanowił zadzwonić. Telefon odebrała mama młodszego chłopca.
-Louis? Przyjedź do szpitala!- Jej głos był roztrzęsiony. Wtedy chłopak rzucił się biegiem w stronę budynku, nie zważając na nic.
Jego przyjaciel był w śpiączce. Uległ wypadkowi samochodowemu, gdy szedł do Tomlinson'a. Lekarze mówili, że została uszkodzona część mózgu, odpowiadająca za pamięć. Wtedy wszyscy byli pewni, że jeśli chłopiec się wybudzi, nie będzie pamiętać zupełnie nic.
Tommo podjął decyzję. By nie ranić jego kruchych uczuć poprosił, by nikt nie wspominał przyjacielowi o Lou. By zniszczyli wszystkie dowody ich przyjaźni. Sam postanowił, że już nigdy więcej się nie spotkają.
Boo Bear otarł łzy, które spłynęły po jego policzkach. Znów poczuł ból, na wspomnienie jednego z najgorszych wyborów życia. Mógł mu przypomnieć. O każdej spędzonej razem chwili. Kto wie, może teraz wszystko wyglądałoby inaczej, a oni przez ten czas byliby przyjaciółmi? Choć może byliby kimś więcej. W końcu los postawił ponownie Hazzę na jego drodze. Czy to znaczy, że byli sobie przeznaczeni?
Obaj siedzieli na marmurowych schodach, skąpani w blasku pełni księżyca. Ich różnica wieku, nie przeszkadzała w ich przyjaźni, która była najważniejsza. 3 lata różnicy to jednak nie było tak wiele.
Harry miał wówczas 14 lat, a Louis 17 rocznikowo. Rozmawiali do późna, rozkoszując się każdą chwilą obok siebie. Uwielbiali ten czas, gdy byli obok siebie. Curly przysunął się bliżej starszego chłopaka, delikatnie go obejmując.
-Kocham cię, Louis. Z całego serca.- Wyszeptał, spuszczając wzrok. Tommo uśmiechnął się delikatnie i mocniej przycisnął przyjaciela do siebie.
-Ja ciebie też.- Odpowiedział, patrząc w gwiazdy.
-Nie. Kocham cię, ale nie tak, jak myślisz...- Dodał pośpiesznie Styles. Lou głęboko westchnął, myśląc nad słowami młodszego chłopca.
-Wiem.- Zapewnił. Nie chciał, by Harry się w nim zakochał. Był młody i przystojny, dlaczego więc miałby pokochać zwykłego Louis'a?
Bał się, że to zniczy ich przyjaźń. Ponownie się bał...
Tomlinson pośpiesznie wstał z krzesła i udał się do salonu, gdzie położył się na środku podłogi i czekał.
Najpierw przez jego ciało przeszła fala dreszczy, a następnie zostało całkowicie sparaliżowane. Próbował nie wydać z siebie dźwięków bólu, choć te niemal wyrywały się z jego ust. Zacisnął powieki, by z oczu nie poleciały łzy. Bał się. Tak cholernie bał się utraty najdroższej mu osoby, tym bardziej, że w końcu przyznał się do tego, że kocha Styles'a.
Sam był sobie winien. Gdyby podjął inną decyzję, wszystko potoczyłoby się inaczej. Choć czy wtedy byliby razem i spełniali marzenia?
Każdy wybór ma swoje plusy, ale także minusy. W końcu uczymy się na błędach.
Tylko czy nauczka dla Louis'a będzie sroga, czy delikatna? Czy Harry zrozumie sytuację i to, że starszy nie chciał ranić go wyjazdem?
Tomlinson odzyskał władzę w kończynach i usiadł na kanapie. Pozwolił emocją ulecieć, a wtedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Wstał, ubrał się i wybiegł z domu, by ponownie wybuchnąć głośnym szlochem. Nie chciał obudzić Hazzy.
Usiadł na trawie pod drzewem. Między przerwami w głośnym szlochu, targały nim spazmatyczne dreszcze. Było mu zimno, ale starał się to wytrzymać.
Nagle coś sobie uświadomił. W momencie, w którym niechcący stłukł kolano, a z niego poleciała strużka krwi, zorientował się. Inny ból na chwilę odwraca uwagę od bólu spowodowanego strachem.
Pobiegł do sklepu i kupił ją. Jedną, srebrną, ostrą. Oprócz niej kilka gaz oraz bandaży, a także środek odkażający. Znów się bał, ale adrenalina wzięła górę. Chciał tego.
Przejechał żyletką po gładkiej skórze nadgarstka. Zacisnął usta oraz powieki, nie mogąc znieść bólu. Początkowo był silny, ale po chwili dawał ukojenie. Louis jednak nie trwał długo w tym błogim stanie. Odkaził rany i zawinął bandażami, by szybciej się zasklepiły. Pośpiesznym krokiem wrócił do domu, a zaraz po przekroczeniu progu lekko się zdziwił. W salonie paliło się światło, a na kanapie patrząc w ścianę siedział Harry. Od razu dopadł do Tomlinson'a, mocno go tuląc.
-Lou, gdzie byłeś?- Spytał z przejęciem w głosie. Starszy chłopak odwrócił głowę, bojąc się spojrzeć Styles'owi w oczy. Wiedział, że w nich kryje się cała prawda.
-Nie mogłem spać.- Wyszeptał Boo Bear. Mimo iż Curly wyczuł, że coś jest nie tak, odpuścił. Po prostu namiętnie pocałował Louis'a, rozkoszując się smakiem jego ust i bliskością jego zmarzniętego ciała.
-A co ty na to, żebym cię rozgrzał?- Szepną Hazza, przygryzając dolną wargę.
-Harreh... Ty niewyżyty dzieciaku! - Zaśmiał się Tommo. Popatrzył w oczy młodszego i musnął jego usta z czułością. - Nie dziś, ale niedługo na pewno.- Mruknął mu do ucha, prowadząc do sypialni. Po kilku minutach obaj chłopcy słodko spali w swoich objęciach, nie martwiąc się tym, co czekać ich będzie w przyszłości.

+ Tragedia.... No cóż. Nie będę się wypowiadać na temat tego... Czegoś. Jak widzicie jest dłuższy niż poprzednie : )
Jak widzicie, dobrnęliśmy do tajemnicy Louis'a. Cóż... Wyobrażałam to sobie inaczej, więc nie zdziwię się, jeśli wam się nie spodoba. Całkowicie Spieprzyłam Sprawę. Odpuszczę sobie to, że komentarz oznacza szacunek dla autora... Przy tym rozdziale nawet na komentarz nie zasługuję. 

wtorek, 12 lutego 2013

#3 - Strach



Louis zaraz po obudzeniu udał się do kuchni, skąd przywołały go słodkie zapachy. Widząc Harry'ego w samych bokserkach robiącego naleśniki z wielkim uśmiechem, oraz podśpiewującego pod nosem, starszy chłopak przetarł oczy, jakby bał się, że ta scena jest snem. Usiadł do stołu, uważnie przyglądając się każdemu ruchowi przyjaciela. Tomlinson'a zastanawiało, co jest powodem tak znakomitego humoru młodszego chłopca.
Po wczorajszym dziwnym wydarzeniu postanowili, że zapomną o całej tej sprawie. Choć Tommo co chwila wracał do momentu pocałunku i uczucia pożaru wewnątrz. Ogień, który palił każdą część jego ciała poczuciem szczęścia, jakiego nigdy wcześniej nie doznał.
Styles postawił przed Lou pełen talerz smakołyku i życząc mu smacznego szybko wyszedł z kuchni. Starszy chłopak dokładnie i powoli przeżuwał każdy kęs, delektując się cudownym smakiem.
Znów pochłonięty był myśleniem. A co, jeśli zakochał się w przyjacielu? A jeśli oboje kochają się nawzajem?
Nagle szczęście zastąpił strach. Przeszył każdą część jego ciała, od palców u stóp, aż po czubki włosów. Całkowicie sparaliżował jego ciało, sprawiając, że Tomlinson zakrztusił się porcją jedzenia, które właśnie miał zamiar połknąć. Zaczął kaszleć i nerwowo próbować łapać powietrze, aż w końcu się uspokoił. Z trudem przełkną ślinę myśląc o tym, co właśnie sobie uświadomił.
Musi całkowicie odciąć się od Harry'ego. Przestać o nim myśleć w ten dziwny sposób. Zbyt duża bliskość tych dwojga może zniszczyć ich przyjaźń, gdy sekret starszego chłopaka wyjdzie na jaw. Nie może znów popełnić tego błędu. Nie mogą być razem. Nie może się w nim zakochać.
                                                                              ***
Cała piątka chłopców siedziała na beżowej kanapie obok prowadzącego programu. Odpowiadali na pytania, wygłupiali się i śmiali. Tylko Louis był lekko przygaszony i co chwilę nerwowo zerkał na swojego najlepszego przyjaciela. Karcił się w myślach za to, jak przygląda się jego wargom, gdy Curly starannie wypowiada każde słowo. Najchętniej w ogóle by tam nie szedł, ale Modest! im kazał. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy wywiad się skończył, a cały zespół zszedł z zasięgu wzroku widzów. Nie czekając na nikogo, pędem rzucił się w kierunku drzwi i wyleciał z budynku, jak z procy. Przystanął dopiero wtedy, gdy był pewien, że jest wystarczająco daleko, aby nikt go nie dogonił.
W tamtej chwili nie przejmował się, co pomyśleli jego przyjaciele. Jego głowę zaprzątały ważniejsze myśli, które od rana nie dawały mu spokoju.
Poszedł na tyły starego budynku i oparty o jego zimną, betonową powierzchnię zjechał na dół. Siedząc na chodniku na chwilę odsapnął. Ukrył twarz w dłonie i starał się panować nad kolejną porcją bolesnego bólu, spowodowanego strachem.
Bał się, że straci osobę, na której od lat najbardziej mu zależy. Zawsze kochał go najmocniej. Całym sercem. Każdą komórką ciała, oczami, umysłem, duszą, dotykiem, węchem i smakiem.
Zastanawiał się, jak rozegrać tę partię śmiertelnych szachów. Jaki wykonać ruch, by nie zabić uczucia, ale też go nie stracić. Jak zachować się w sytuacji bliskości? Louis był pewien, że i tak pokieruje go impuls. Nigdy nie potrafił oprzeć się magnetyzującemu zielonemu spojrzeniu i ciepłu jego ciała. Musiał to przyznać, chociaż tu, z dala od wszystkich. Musiał tutaj ukryć kolejną tajemnicę. Kochał go. Kochał, kochał, kochał. Zawsze go kochał. Przyznał to po tak długim czasie. Od początku ich prawdziwej przyjaźni, a było to bardzo dawno temu. Tylko dlaczego Harry musiał stracić pamięć? Choć Tomlinson uważał, że to i tak było dla niego lepsze. Wtedy i teraz.
-Hej, Louis, wszystko okej? - Tommo momentalnie podniósł głowę i od razu zatracił się w zielonych oczach przyjaciela. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest już ciemno, płakał i ma dreszcze. Niepewnie pokiwał głową. Styles mocno go przytulił, lekko ogrzewając jego zmarznięte ciało.
-Zabiorę cię do domu.- Powiedział cicho Curly, tuż przy uchu starszego chłopaka. Boo Bear nagle odzyskał siłę w ustach.
-Poczekaj, Hazz.- Wyszeptał cicho, choć włożył w to całą swoją siłę. Gdy zdezorientowane zielone oczy spojrzały w jego szare tęczówki, nie czekając na reakcję, pocałował go. W ten nieporadny pocałunek wsadził wszystkie emocje, jakie zdołał tam ulokować. Miłość, ale też strach, że w każdej chwili go straci. Młodszy odwzajemnił pocałunek, bardziej napierając na przyjaciela swoim ciałem. Choć czy w tej sytuacji można nazwać ich przyjaciółmi? Bardziej pasuje określenie skryci kochankowie, którzy muszą ukrywać się przed światem, by nie być odrzuconymi.
Ich języki walczyły o dominację, którą trudno było zdobyć. Po chwili jednak oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Tomlinson mocno przytulił się do Styles'a, ukrywając twarz w jego kurtce.
-Obiecaj mi, że mnie nie opuścisz. Obiecaj, że przetrwamy wszystko. Razem.- Wyszlochał w chłodny materiał. Curly delikatnie pogładził go po włosach.
-Obiecuję. -Szepnął półgłosem. Tommo bał się jedynie tego, że Hazza nie dotrzyma obietnicy. Bo przecież obietnice 21 wieku ociekają kłamstwem, prawda?


+Przepraszam, że taki krótki. Wydaje mi się taki nijaki.... Miałam na niego 10 pomysłów O.o Poważnie. Wyszło na to, że zostaje ten. Miałam im nie dać być razem, ale wyszło jak wyszło. Stwierdziłam, że nie będzie najgorzej, choć wydaje mi się, że jest beznadziejny ._.
Jeśli chcecie być informowani, to piszcie mi w komentarza nr gg lub nick TT.
Komentarz = SZACUNEK DLA AUTORA. 

piątek, 8 lutego 2013

#2 - Kocham Cię.


Harry siedział na miękkim krześle przy stole, stukając palcami o gładki blat. Gdy razem z Louis'em wrócili do domu po koncercie, starszy chłopak od razu położył się spać. Niestety, pewna myśl męczyła loczkowatą głowę Styles'a, nie pozwalając tym samym na chwilę snu, czego naprawdę potrzebował. Zastanawiał się, co takiego znów zrobił źle. Po raz kolejny wrócił myślami do koncertu.
Gdy Liam czytał pytania od fanów, Tommo podszedł do Hazzy i szepnął mu na ucho, by ten spojrzał na widownię. Kilka dziewcząt trzymało ogromny plakat, z czarnym napisem, zajmującym całą jego powierzchnię. „We Still Believe In Larry”. W tamtym momencie Curly najpierw się uśmiechnął, a następnie mocno przytulił Tomlinson'a i powiedział coś, czego Boo Bear na pewno się nie spodziewał.
-Dla mnie Larry jest prawdziwy.- Louis nie wiedział, czy młodszy ma na myśli ich przyjaźń i braterską miłość, czy może tą drugą, którą darzą się osoby, zazwyczaj różnej płci.
Od tamtego momentu nie rozmawiali ze sobą, a nawet trzymali się z dala od siebie.
Harry nie chciał, by tak to wszystko wyglądało. Jego intencje miały na celu zupełnie inną reakcję przyjaciela. Chciał go zapewnić, że ten wiele dla niego znaczy i Styles kocha go, lecz jak brata.
-Hazz...- Cichy głos Lou wyrwał go z zamyślenia. Podniósł wzrok na starszego chłopaka i dokładnie przyjrzał się jego twarzy, która miała kamienny wyraz. Oprócz tego jego policzki zdobiły lekkie rumieńce, a włosy były rozczochrane, każdy skierowany w inną stronę.
Ciepła i drobna dłoń Tomlinson'a przykryła dłoń Harry'ego, który nawet nie starał się ukryć zdezorientowania, jakie wywołał gest przyjaciela.
-Wierzę w Larry'ego.- Oboje uśmiechnęli się szeroko, a następnie położyli spać w swoich pokojach.
Jednak po kilku minutach Louis zjawił się w pokoju młodszego i widząc, że ten śpi, położył się obok niego, tuląc ramieniem. Wiedział, że Curly nie będzie miał mu tego za złe. Po pewnym czasie, wtulony w ciało przyjaciela oraz z ręką w jego miękkich lokach, Tommo zasnął.
Problem w tym, że żaden z nich nie wiedział, w jaki sposób odniosą się do wymyślonego przez fanów Bromance. Problemem było też to, że z każdą chwilą czują do siebie coś, czego żaden nie umiałby ubrać w słowa.
                                                                           ***
Louis stał na balkonie, oparty o barierki i pogrążony w swoich myślach. Zastanawiał się nad relacjami, jakie łączą jego i Styles'a. Pewnym było, że Harry jest o niego zazdrosny, lecz nie wiedział, dlaczego. W końcu to on zawsze był najważniejszy.
Przy Eleanor nigdy nie zachowywał się swobodnie. Curly nie lubił jej, choć była sympatyczna i nie zrobiła mu nic złego. Zawsze uprzejma i służąca pomocą, jednak młodszy chłopak nie pałał do niej sympatią.
Tommo poczuł, jak ktoś obejmuje go od tyłu.
-O czym myślisz?- Spytała brunetka, gdy ten odwrócił się. Od raz delikatnie odsunął dziewczynę od siebie.
-Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę przerwę.- Szepnął, odwracając wzrok.
-Rozumiem.- Calder odeszła, zostawiając chłopaka samego z myślami. Zrobił to, by mieć więcej czasu dla przyjaciela, ale też by Harry wiedział, że jest ważniejszy, niż ktokolwiek inny.
Choć nie tylko to było powodem. Przestał czuć do Eleanor to, co było na początku. Magię, która łączy ludzie na lata. Wszystko przeniosło się na Styles'a i to jego dobro Louis stawiał na 1 miejscu. Nie potrafił skupić się w jego obecności, ponieważ rozpraszało go wszystko. Jego zielone tęczówki, brązowe i miękkie loki oraz dołeczki w policzkach. To sprawiało, że tajemnica, którą skrywał, bolała jeszcze bardziej. Bał się, że wszystko wyjdzie na jaw i straci tego, dla którego poświęcił wszystko. Nawet przyjaźń.
Tomlinson usiadł na kafelkach, opierając się o białą ścianę. Ukrył twarz w dłonie i zaczął cicho płakać. Każdy wybór sprawiał, że bał się bardziej, ale też ranił dosadniej. Nie chciał, by wszystko skończyło się tak, jak w jego najczarniejszych wizjach. Problem w tym, że każda kolejna sytuacja prowadziła do takiego końca.
                                                                           ***
Harry razem z Niall'em siedział w ulubionej restauracji właśnie tego blondyna, który siedział naprzeciw niego, pochłaniając kolejną porcję jedzenia. Lubili w Nados jedzenie, ale też atmosferę, jaka panowała w całym lokalu.
Brunet tępo patrzył się na ścianę, nie zwracając większej uwagi na jej kolor, czy ozdoby. Tak, jak ostatnio, pogrążony był w swoim umyśle, zupełnie odcinając się od świata. Zastanawiało go, co teraz robi Louis wraz z Eleanor.
Do restauracji poszedł tylko po to, by dać im chwilę prywatności. Poza tym, ostatnio zaniedbywał resztę przyjaciół na rzecz Lou. W jego towarzystwie po prostu czuł się najlepiej.
-Hej, Hazz, dobrze się czujesz?- Spytał Horan, usilnie próbując zdobyć kontakt wzrokowy ze Styles'em.
-Trochę... Źle się czuję.- Skłamał, głośno przełykając ślinę i uciekając wzrokiem w koniec pomieszczenia. Wiedział, że nie potrafi kłamać, ale było to też po części prawdą. Źle czuł się na myśl, co Tommo robi teraz z Calder.
                                                                      ***
Harry wpadł do apartamentu, jak oparzony i od razu udał się do salonu, gdzie jego przyjaciel leżał na kanapie, oglądając telewizję.
-Cześć, Loueh. - Odezwał się cicho, lekko przy tym sapiąc. Starszy chłopak powoli podniósł wzrok na Hazzę, by po chwili ponownie go opuścić. Curly usiał na kawałku wolnego miejsca, którego Tommo nie zajął. Przyjrzał mu się uważnie i nie wiedział, co ma sądzić. Włosy Tomlinson'a były potargane, każdy sterczał w inną stronę. Oczy lekko napuchnięte i czerwone, a policzki blade, choć zawsze występowały na nich lekkie rumieńce.
-Louis, czy wszystko w porządku ? - Spytał, przez zaciśnięte zęby.
-Byłoby, gdybyś dał mi spokój.- Syknął Boo Bear, a następnie wstał i udał się do sypialni. Młodszego chłopaka denerwowało zachowanie przyjaciela tym bardziej, że nie znał ku temu przyczyny. Jakby wizyta jego dziewczyny znów popsuła relacje, które nie dawno naprawili. Nie chciał, by tak wszystko wyglądało.
Wstał i wparował do pokoju Tomlinson'a, nawet nie pukając. Chłopak popatrzył na niego zszokowany, a Styles wypowiedział szybko tylko kilka słów, które obróciły ich życie o 180 stopni.
-Nie mogę dać ci spokoju, ponieważ cię kocham.- Obaj patrzyli na siebie z wyrazami twarzy, których nikt nie potrafił odgadnąć. Wtedy Curly podszedł do Lou i naparł swoimi wargami na jego.


+Mam nadzieję, że się spodoba. Koleżanka powiedziała, że jest "okej" więc nie wiem, co myśleć...
Nie sugerujcie się końcówką. Na razie nie dam im być razem. W następnym rozdziale raczej nie dojdzie do takiego zbliżenia i postarają się zapomnieć o tym. To chyba na tyle, co mogę zdradzić.
Czytasz? KOMENTUJESZ ! Komentarz oznacza szacunek dla autora, ale też wywołuje uśmiech na mojej twarzy : )

środa, 6 lutego 2013

#1 - Nie Chcę Cię Stracić.



Louis stał przed studiem nagraniowym, oparty o maskę czarnego samochodu, głęboko pogrążony w myślach. Mimo że chłopcy już dawno skończyli nagrywać,on nadal stał przed budynkiem, nie mając najmniejszej ochoty wracać do apartamentu.
Choć nie tyle, co wracać do mieszkania, ale widzieć się z Harry'm. Pokłócili się, co ostatnio zdarzało się w ich przyjaźni coraz częściej.
I choć Tommo przyjaźnił się też z resztą zespołu, to ze Styles'em zawsze był najbliżej. Czuł, że musi pomagać i bronić młodszego chłopaka, choćby nie wiadomo co.
Tomlinson'a bolał fakt, że właśnie przed tą najważniejszą osobą musi skrywać tajemnicę.
Nienawidził siebie za to, że rani ich obu.
***
Harry nerwowo chodził po domu. Raz był w sypialni, raz w salonie, a za chwilę znajdował się w kuchni.
Był zły na Louis'a za kłótnię, ale też za to, że ten teraz go unika. Chciałby go przeprosić, ale nie czuł się winny. To Tommo nie miał dla niego czasu, cały czas był rozkojarzony i go unikał. Wiedział, że obrażając się, nie pomoże ani jemu, ani sobie. Problem w tym, że Boo Bear nie miał zamiaru zmienić swojego zachowania.
Styles ubrał kurtkę i buty, by następnie szybko wyjść z ich wspólnego mieszkania. Postanowił spędzić jakoś czas wolny, a nie cały czas czekać na bruneta, skoro ten i tak nigdy się nie zjawiał. Ostatnio całe dnie kisił się w domu, nie mogąc przestać zadręczać się myślami, które teraz także nie dawały mu spokoju. Dlaczego w ciągu zaledwie kilku tygodni wszystko między nimi tak się popsuło? Byli jak bracia. Curly zawsze mógł liczyć na pomoc i wsparcie starszego, a widuje go tylko na próbach, choć razem mieszkają. To było wręcz śmieszne.
Zielonooki nie do końca przemyślał, dokąd zmierza. Szedł, zagubiony we własnym umyśle, dopóki nie zorientował się, że naprawdę także zbłądził. Znajdował się w dzielnicy Londynu, której kompletnie nie znał.
Oczywistym było, że nigdy tutaj nie był, ponieważ szerokim łukiem omijał miejsca takie, jak to. Stare kamienice z powybijanymi oknami, spalone domy, popsute latarnie i ogromne dziury w jezdni.
Nie wiedział w którą iść stronę, a słońce właśnie schowało się za horyzontem. Tak, jak przypuszczał, na ulicy nie paliło się żadne światło. Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę z której, jak mu się wydawało, przyszedł.
W oddali słychać było szczekanie psów, brzęk tłuczonego szkła, a także stłumione krzyki. Było chłodno, więc Harry dokładnie zapiął kurtkę i schował dłonie do kieszeni. Nienawidził jesieni nawet, jeśli dobiegała ona końca.
Gdzieś za sobą usłyszał energiczne kroki, więc sam odruchowo przyśpieszył. Jego oddech stał się nierówny, a w głowie pojawiło się tysiące myśli. Co, jeśli coś mu się stanie? Zerknął ukradkiem do tyłu i zauważył, że postać biegnie w jego stronę. Jego serce przyśpieszyło swój rytm, choć myślał, że szybciej już nie można. Poczuł dziwny ucisk w żołądku i gulę w gardle.
-Hazz, poczekaj!- Usłyszał znajomy głos i momentalnie się odwrócił. Bez wahania wpadł w ciepłe ramiona przyjaciela, nie zwracając uwagi na to, że wcześniej się kłócili.
-Śledziłeś mnie, Lou?- Spytał, odsuwając się od niego na odległość wyciągniętej ręki. Policzki starszego chłopaka pokrył lekki rumieniec.
-Tak, ja... Zauważyłem, jak idziesz gdzieś zamyślony i martwiłem się... No wiesz... Nie chciałem, by coś ci się stało.- Wyszeptał Tommo, a następnie spuścił wzrok. Styles ponownie mocno go objął.
-Rozumiem.- Odpowiedział wprost do jego ucha. Mimo iż był młodszy, był wyższy do Louis'a.
-Harry, ja naprawdę cię przepraszam... Ostatnio ciągle zachowuję się jak skończony dupek i czuję, że cię tracę, a jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.- Wyszeptał słabo Tomlinson. Curly uśmiechnął się szeroko. Te kilka słów wystarczyło, by mu wybaczył. Wiedział, że przyjaciel nie potrafiłby go okłamać. Wiedział, że naprawdę go kocha.
***
Kolejne kilka dni spędzili, jak przyjaciele. Grając na konsoli, wychodząc gdzieś wspólnie, bądź zwyczajnie się wygłupiając. Niestety, Harry miał jedno małe „ale”. Choć Eleanor wcale nie była tak mała...
Irytowało go to, że musi dzielić się przyjacielem. W jednej chwili świetnie się dogadywali, a w drugiej przychodziła dziewczyna Lou, a Hazz zamykał się w sobie. Odcinał od nich, pogrążając w myślach.
Wolałby, by tych dwoje nigdy się nie spotkało. By nie musiał patrzeć na tę jej „słodką” buźkę, wspaniałe ciało i nie musieć słuchać jej irytującego głosu. Tak po prostu, żeby nigdy jej nie było.
Tego wieczoru nie stało się inaczej. Najpierw świetnie spędzili dzień, a później przyszła Calder. Harry, nie mogąc dłużej patrzeć na ich czułe gesty, udał się do sypialni, tłumacząc złym samopoczuciem. Tommo od razu zorientował się, że młodszy go okłamuje.
Wyprosił Eleanor mówiąc, że chce zająć się przyjacielem, co było prawdą, choć nie do końca. Każdy mógł odebrać to w inny sposób.
Gdy tylko dziewczyna wyszła z ich apartamentu, po cichu wślizgnął się do sypialni Styles'a.
-Harry, dlaczego płaczesz?- Spytał bardzo cicho, siadając na rogu łóżka. 18 latek podniósł się gwałtownie i przetarł oczy. Wiedział, że w tym momencie nie ma szans. Nie może skłamać, ani uciec. Zielonooki musiał w końcu powiedzieć, co leży mu na sercu.
-Ona wszystko psuje... Bawimy się świetne, a Eleanor przychodzi i cię zabiera. Odizolowuje ode mnie. Czuję się, jakbym cię tracił. Nie chcę cię tracić.- Wychlipał na jednym oddechu. Tomlinson bez wahania go objął, delikatnie głaszcząc po miękkich lokach. Wiedział, jak bardzo boli strata najlepszego przyjaciela. Widział ból, który malował się w zielonych tęczówkach młodszego chłopaka.
-Nie stracisz mnie. Nie pozwolę na to.- Zapewnił. Trzymając go w ramionach czuł się szczęśliwy. Był pewien, że niczego więcej mu nie brakuje. Louis był pewien, że jeśli powie przyjacielowi prawdę, to on straci młodszego chłopaka. Bał się tego.
Chciałby cofnąć czas i nie dokonać wyboru, którego teraz tak bardzo żałuje. Decyzji, którą podjął w przeszłości, a która największy wpływ mieć będzie na przyszłość.



+Nie planuję, by rozdziały były jakieś szczególnie długie. + Opowiadanie ma wyglądać tak, że to są jakby najważniejsze momenty wyrwane z ich historii. Tajemnica Louis'a jest tutaj głównym wątkiem. Stwierdziłam, że jeśli dodam opowiadaniu trochę tajemniczości, będzie ono lepsze :) Oczywiście, będzie prawdziwy Larry, jakiego każda Larry Shipper pragnie, ale nie wszystko od razu.
Co do tego rozdziału, to jest trochę nudny, ale ja jestem bardzo z niego zadowolona. Mam nadzieję, że wam też się podoba.
Chciałabym Wam powiedzieć, że rozdziały będą w różnych odstępach czasowych, ponieważ czas wolny mam tylko w weekendy i wtorki, więc ciężko będzie mi pisać i nie będę starała się pisać na siłę, jeśli nie będzie weny.
Czytasz = Komentujesz. Komentarz oznacza szacunek dla autora, ale także wywołuje uśmiech na mojej twarzy : )

wtorek, 5 lutego 2013

Larry Stylinson - Prolog


Harry siedział na czarnej, skórzanej kanapie, z kolanami podciągniętymi pod brodę. Patrząc bez wyrazu na białą ścianę, zastanawiał się, kiedy wróci jego przyjaciel. Louis wyszedł z Eleanor kilka godzin temu, a to, że się spóźniał, musiało oznaczać tylko jedno.
Brunet nigdy nie przyznał się przed starszym chłopakiem, jak bardzo boli go to, że Tommo cały wolny czas spędza z Calder, albo rodziną. Czuł, że z każdym dniem jest mniej ważny w życiu Tomlinson'a. Fakt, że swój cały czas spędza z dziewczyną, dogłębnie ranił Styles'a.
Curly wstał i skierował się do sypialni, gdzie od razu opadł bezwładnie na łóżko.
„Tracisz go”- głos w jego głowie powtarzał te 2 słowa raz, za razem. Nie mógł nad tym panować, choć w tym momencie tego najbardziej pragnął. Wiedział, że jedynym lekarstwem będzie kojący dotyk Lou. Harry zakrył uszy poduszką, chcąc odciąć się od wszelkich możliwych dźwięków .
-Nie chcę cię stracić, Boo Bear.- Zdołał wyszlochać. Zielonooki kołysał się delikatnie na beżowej pościeli, chcąc pozbyć się tych czarnych myśli. Po pewnym czasie, zmęczony płaczem, zasnął.

Gdy Louis wrócił do ich wspólnego apartamentu, od razu położył się obok młodszego przyjaciela. Nie chciał, by wszystko tak wyglądało, ale nie mógł inaczej. Musiał to wszystko tak ustawić, by nikt niczego się nie domyślił, a zwłaszcza – Harry. Uważał, że to najlepsze rozwiązanie tego problemu.
W tamtym momencie żaden nie zdawał sobie sprawy, ile znaczy dla tego drugiego.


+ Nie wiążę z tym blogiem jakichś wielkich nadziei. Piszę go, ponieważ ta historia siedzi mi od dawna w głowie... Nie wiem, czy jest na tyle dobra, aby ją spisać, ale chcę podzielić się nią ze światem. Nie wydaje mi się, aby miała więcej niż 10 rozdziałów. Przewiduję około 7, ale jeszcze nie jest to pewne. Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach, to w komentarzu mi coś podajcie : ) Mam szczera nadzieję, że się spodoba.